Rozdział jedenasty

Norma John – Blackbird

—————————–

WILLIAM

Laboratorium połączone z superkomputerem robi wrażenie. Pomieszczenie jest w kształcie ogromnego kwadratu. W jego centrum znajduje się podwyższenie w kształcie półkola o kolorze jasnozielonym, z którego emituje jasne światło i jest podłączone kilkunastoma kablami, które są podpięte zarówno do sufitu, jak i do podłogi. Po lewej stronie półkola znajduje się nowoczesny, bladożółty, biała klawiatura bez żądnych nadruków oraz fotel oraz monitor ukazujący dziwne dane.

– To jest… niesamowite! – krzyczy z radości Laura, a następnie podbiega do monitora. Z entuzjazmem czyta informacje, a następnie coś pisze na nietypowej klawiaturze.

– Co ty robisz? – pyta Elitsa, podchodząc do niej.

– Szukam wielu informacji o tym superkomputerze. Poczekaj… – odpowiada Laura, po czym wyłącza się na chwilę, pisząc coś na klawiaturze – Dziwne…

– O co chodzi? – pytam zainteresowany.

– Tutaj jest mowa o jakimś wirusie. Ma nietypową nazwę…

– Xana?

– O właśnie. Skąd to wiesz? – pyta Laura, zaskoczona moją wiedzą. Patrzę na Elitsę, jednak ona milczy. Jakby nie chciałaby tutaj w ogóle przebywać. Dziwne, bo sama nas w to wmieszała.

– Opowiem ci o tym jutro. Teraz wracajmy do Kadic, jest już późno – mówi Ciri.

– Jest dopiero osiemnasta – komentuję na korzyść Laury, co nie podoba się Elitsie. Wiem, obiecałem, że będę jej lojalny, ale mam wrażenie, że ona przesadza.

– A pokoje sprawdzają za pół godziny. Nie mam pojęcia jak ty, ale ja mam totalny bałagan i jeżeli po raz kolejny mnie Jim na tym przyłapie, to będę miała spory problem. Ja wracam do szkoły. Róbcie co chcecie – odpowiada dziewczyna, po czym idzie do windy i znika.

Patrzymy z Laurą na siebie przez chwilę. Ma bardzo ładne, szare oczy. Ostatni raz je widziałem kilka lat temu.

– Idziemy? – pytam nieco zmieszany.

– Chyba nie mamy wyboru. Dopóki nie znamy dokładnej trasy, to jesteśmy zdani na łaskę Elitsy – odpowiada zrezygnowana Laura, po czym schodzi z fotela i kieruje się do windy. Idę za nią.

– Co lubisz robić? Poza fizyką kwantową oczywiście – pyta Laura.

– Nic szczególnego – odpowiadam.

– To znaczy?

– Muzyka, granie w gry, spanie…

Na ostatnie słowo Laura śmieje się. Uśmiecham się, widząc jej radość. Chwilowo jednak nie wie, że w rzeczywistości nic nie wiem na temat fizyki kwantowej.

– Ale spanie to jest coś pięknego, o co ci chodzi? – pytam ze śmiechem.

– Spanie jako zainteresowanie, ciekawe – tłumaczy dziewczyna.

– A ty? Co lubisz poza fizyką?

– Lubię się uczyć, czytać książki, też nic szczególnego.

Następuje cisza. Dręczy mnie myśl, że ona cały czas żyje w przekonaniu, że jestem zwykłym chłoptasiem spod szkockiej wsi, który przez przypadek pojawił się właśnie tutaj. Myśl, że mogę stracić jakiekolwiek szanse u niej. Myśl, że tym razem nie dam rady jej zatrzymać na dłuższą chwilę, niż rok szkolny.

Myśl, że ona się dowie, kim naprawdę jestem.

– Wszystko w porządku? – pyta Laura, zaniepokojona mną.

– Słucham? Tak! W porządku… – odpowiadam zamyślony, patrząc w daleką pustkę.

– Te, gołąbeczki! Długo zamierzacie się wlec? – krzyczy w oddali Elitsa, która stoi na kamieniu ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, udając niezadowolenie. Albo faktycznie jest zła. Nie mogę zrozumieć tej kobiety ani wyczuć chwili, w której udaje kogoś, a kiedy jest sobą. Może kiedyś to odkryję.

– Już idziemy. Czemu nas poganiasz? – mówi niezadowolona Laura.

– Mówiłam to wcześniej, moja kochana kuzynko – odpowiada Ciri.

– Zaraz będziemy na miejscu.

– Skąd wiesz? – pytam zaciekawiony. Nie mogę uwierzyć, że już zapamiętała część trasy.

– Tej części parku ciężko nie kojarzyć, ucząc się w Kadic. Mnóstwo znajomych osób tutaj się błąka. Ty również – tłumaczy spokojnie pani Einstein, patrząc na Elitsę.

Matko, jakie idiotyczne określenie na nią znalazłem. Prawdziwy ze mnie artysta.

– Przerażasz mnie. Tyle ci powiem – komentuje Ciri, po czym zeskakuje ze skałki i idzie dalej. – Skoro wiesz, jak trafić, to was opuszczam. Widzimy się później.

Po tych słowach Elitsa jak szybko się pojawiła, tak samo znika w oddali. Po drodze jej coś wypada z kieszeni, jednak nie zwraca na to uwagi i idzie dalej.

– Dziwna jest – mówię po części do siebie.

– Jednak kochana na swój sposób. Chociaż jest bardzo nierozsądna. Czasami mam wrażenie, że jestem bardziej odpowiedzialna od niej w wielu kwestiach. Ona nawet nie wie, na jakie studia chce iść, a za rok kończy tę szkołę!

– A ty na jakie chcesz iść? – pytam z ciekawości.

– Inżynieria kwantowa. Mówi ci to coś?

– No… można tak powiedzieć – odpowiadam zmieszany tematem. Znowu wracamy do fizyki, która podobno się interesuję i Laurę to cieszy. Jak mam powiedzieć jej prawdę? Nie wiem, jaka będzie jej reakcja. Czy odpuści sobie znajomość, czy będzie zła przez kilka dni, a później już będzie dobrze.

– Jesteśmy na miejscu. Chcesz przyjść do mnie? – pyta Laura.

– Em… wiesz… przypomniałem sobie, że też muszę posprzątać. Innym razem – odpowiadam z jąkaniem, po czym biegnę do swojego pokoju, nie patrząc na reakcję dziewczyny, po drodze zagarniając rzecz Elitsy. Później jej oddam, chociaż wydaje mi się, że zgubiła paczkę papierosów.

– Błagam cię, pomóż mi jakoś!

– Jak mam to zrobić? Nie powiem tego za ciebie, bo sam się w to wplątałeś – odpowiada spokojnie Elitsa, zamykając szafę na klucz. Następnie wzdycha głęboko i siada po turecku na krześle, opierając łokcie na kolanach. Wpatruję się w jej zielone oczy. Nie jest zadowolona z sytuacji.

– Dzisiaj Laura do mnie przyjdzie, bo miałam jej tłumaczyć działanie Xany oraz superkomputera. Jeżeli chcesz, to zostań do kolacji. Potem rób co chcesz.

Wstaję z łóżka, a następnie przeciągam się. Wbrew opiniom te łóżka są bardzo niewygodne, szczególnie, jak się na nich za dużo siedzi. Albo to mój brak przyzwyczajenia do takich szkolnych warunków. Nigdy nie byłem w internacie, i nie sądziłem, że do niego kiedykolwiek trafię.

– Willy… nie mogę ci w tym pomóc. Zapewniam cię, że bardzo chcę. Musisz się zdać na moją poradę sprzed kilku dni i łud szczęścia.

Willy? Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek ktoś tak do mnie mówił. Całkiem to miłe.

– Rozumiem. Planujesz coś robić po skończeniu szkoły?

– Jak wszystko dobrze się potoczy, to wracam do siebie – odpowiada Elitsa – Do swoich przyjaciół, do rodziny… chwilami żałuję, że wybrałam internat tak daleko – kontynuuje rozmarzona.

– Dlaczego?

– Francja jest piękna. Ale po tak długim odcięciu od najbliższych człowiek ma po prostu dość. Zrozumiesz to kiedyś. Jesteś nowy, więc nie dziwię się, że jeszcze nie odczuwasz tej tęsknoty.

Skoro jest tutaj moja ukochana osoba z poprzedniej szkoły, to nie ma co się dziwić” – myślę.

– Masz może fajki? Nie mogę znaleźć swoich, a to była ostatnia paczka.

– Nie – kłamię. Może się oduczy tego ciągłego palenia po południu. – Czemu palisz?

Elitsa patrzy na mnie zaskoczona. Zupełnie nie spodziewała takiego pytania.

– Tak jakoś wyszło.

– A ile miałaś lat, jak po raz pierwszy zapaliłaś?

– Nie pamiętam. Może od roku, dwóch lat. Serio nie pamiętam.

Patrzę na nią z lekkim politowaniem. Chyba jej jednak oddam tę paczkę, bo i tak kupi sobie następną. Jest pełnoletnia, więc działa zgodnie z prawem. Wyciągam z kieszeni paczkę, po czym daję jej do ręki.

– Zgubiłaś po drodze. Ciesz się, że Laura ich nie zauważyła, bo byś ich nie odzyskała.

– I tak wie, że palę – odpowiada zadowolona Elitsa, chowając odzyskaną paczkę. – Idziesz?

– Gdzie?

– Tam, gdzie ostatnio.

– Mogę chcieć iść.

– To ruszaj tyłek, zdążymy jeszcze przed kolacją pójść.

– Aż tak chce ci się palić? – pytam ze złośliwym uśmiechem, na co Elitsa odpowiada popchnięciem mnie do drzwi. Niezbyt mocno to zrobiła, ale lepiej jej tego nie powiem, bo mnie zaraz zadźga swoją kolekcją noży.

Stoimy w skupieniu, patrząc na Słońce uciekające w głąb bloków. Niebo ma różne odcienie różowego, czerwonego oraz niebieskiego. W parku nie ma ani jednej żywej istoty, nawet zwierząt. Jakby świat zamarł na kilka sekund i jestem tego świadkiem. Przyznaję, że jest to nawet miłe uczucie.

– Ile to będzie mniej więcej trwać? – pytam Elitsę, która patrzy zadumana przed siebie. Czuć od niej cały czas zapach tytoniu.

– To zależy o co pytasz.

– O to, jak długo będziemy węszyć w fabryce i szukać wszelkich informacji o Xanie.

Dziewczyna wzdycha głośno, po czym spokojnie odpowiada:

– Dopóki nie dowiemy się wszystkiego o nim. Jak powstał, co zamierza zrobić, gdzie się znajduje oraz jak go pokonać.

– A tak czasowo? – pytam, na co Elitsa mierzy mnie wzrokiem. Czyli ona sama nie wie.

– Może kilka tygodni lub miesięcy, albo ta sprawa będzie się ciągnąć za nami do końca życia. Tego nie da się przeliczyć na godziny – skręca głowę ponownie na puste ulice Francji – Nie bez powodu Xana istnieje. Muszę wiedzieć, dlaczego.

– Dlaczego akurat ty? – dopytuję zaciekawiony.

– Za dużo chcesz wiedzieć, Dunbar – Ciri gasi papierosa i wyrzuca za balkon. Bez słowa wraca do szkoły, a ja idę, niczym przegrany wojownik, za nią.

Siedzimy w pokoju Laury, który diametralnie różni się od tego, jaki ma Elitsa. Jest odrobinę mniejszy, a łóżko jest ustawione po prawej stronie. Na biurku leżą dwa stosy przeróżnych książek i encyklopedii. Świecą w nim dwie lampy – jedna zawieszona nad łóżkiem, a druga przy biurku. Ściany mają delikatny, niebieski kolor. Wszystko, za biurkiem, jest wysprzątane i zadbane. Widać, że jest to pokój osoby zorganizowanej, jaką jest pani Einstein. Charakterystyczny dla niej srebrny tablet trzyma w ręce, niczym swoje dziecko.

Laura siedzi na krześle, trzymając jedną nogę na drugiej, skupiona na mnie. Czyżby wiedziała, co chcę jej powiedzieć? Właściwie, to przyszedłem tutaj z Elitsą w zupełnie innym celu – mieliśmy wspólnie rozmawiać o Xanie. Muszę jej w końcu wyznać prawdę, nie mogę wiecznie brnąć w to jedno, z pozoru niewinne kłamstwo.

– Muszę ci coś powiedzieć, Lauro – zaczynam zdenerwowany. Dłonie splatam w koszyk, stukając kciukami. Bezradny patrzę na Elitsę, która nie zwraca na mnie uwagi. Ma grobową minę.

– Zostawię was samych… – mówi dziewczyna, wstając i zmierzając w kierunku drzwi. Kiedy otwiera je i chce wyjść, Laura mówi:

– Zostań.

Elitsa patrzy na swoją kuzynkę zaskoczona jej postawą. Sam nie ukrywam zdziwienia. Może jednak niczego się nie spodziewa? Może jest ten niewielki promyk nadziei, który uratuje mnie przez koszmarem, jaki czeka?

– William, ja wiem, co chcesz powiedzieć. Domyśliłam się jakiś czas temu.

Po tych słowach czuję, jak wzrasta mi tempo, a serce bije coraz głośniej. Jak to możliwe, że w przeciągu kilku dni dziewczyna zorientowała się, że jest coś nie tak? Przeceniłem swoje możliwości? A może wszystkie informacje o intuicji kobiet, są jednak prawdziwe? Nie chce mi się wierzyć, że Elitsa wszystko powiedziała. Obiecała mi lojalność, tak samo ja.

– Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego mi niczego od razu nie powiedziałeś?

Milczę, całkowicie zbity z tropu. Oszukałem kobietę, którą znam od ładnych paru lat. Zupełnie nie wiem, co odpowiedzieć. Miałem całą wypowiedź w głowie, jednak po jej słowach moja obrona zniknęła, jakbym nigdy wcześniej na ten temat nie myślał.

– Chciałem, naprawdę. Bałem się twojej reakcji.

– Czyżby? – pyta Laura, a następnie kładzie tablet na książki i wstaje. Robi jedno okrążenie po pokoju. Potem kolejne, a narastająca cisza staje się coraz bardziej przerażająca.

– Polubiłem Ciebie i nie chciałem, żeby przez jeden… przedmiot przestałaś ze mną w ogóle utrzymywać kontakt. Rozumiesz?

– Zdaję sobie sprawę, że nikt w tej szkole nie interesuje się fizyką kwantową, tak jak ja. Kłamiąc w ten sposób, pokazałeś, że ci na mnie zależy. Nawet jest to urocze na swój sposób – po tych słowach, uśmiecha się. Odwzajemniam to.

– Jednak to nie zmienia faktu, że mnie okłamałeś, a tego nie toleruję.

Biorę głęboki wdech, nadal przerażony tym, co może się zaraz stać. Pomimo tylu lat, nadal nie wiem, jak się zachowuje w takiego typu sytuacjach.

– Wybaczysz mi? – pytam nieśmiało. – Proszę…

– Jesteś w porządku, Dunbar – odpowiada Laura. Zupełnie jak Elitsa.– Cały dzień się zastanawiałam, co zrobić. Postąpiłeś nie w porządku, ale zdajesz sobie z tego sprawę. Poza tym, sama nie chcę stracić kontaktu. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni przy kimś się tak otworzyłam.

Patrzę na nią, uśmiechnięty tak mocno, jak tylko umiem. Ona mi wybaczyła. Nie stracę z nią kontaktu, tak jak wtedy, w Anglii. Nadal nie może to do mnie dotrzeć.

Wstaję z łóżka i podchodzę do niej. Przytulamy się na zgodę. W środku jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Wiem, że nie mogę zrobić takiej głupoty po raz kolejny.

– Zgoda? – pytam dla pewności.

– Zgoda – odpowiada przekonana Laura.

Cudowną chwilę przerywa zamknięcie drzwi. Otwieram oczy, a tam stoi Elitsa. W ręce trzyma notatnik. Dokładnie ten sam, w którym widziałem ciekawe rysunki. Przynajmniej teraz wiem, że na nich widnieje Xana.

Pokazuję jej kciuk w górę, jako finał wyjaśnienia całej sytuacji. Zastanawiam się, jakim cudem wyszła niezauważenie z pokoju, pomimo zakazu Laury. Po niej można się właściwie wszystkiego spodziewać.

– Czy możemy przejść do właściwego tematu, jaki mieliśmy poruszyć? – pyta Ciri, lekko psując atmosferę. Może to i lepiej, w końcu mieliśmy rozmawiać o czymś zupełnie innym.

– Pewnie – odpowiada szczęśliwa Laura.

Rozmowa na temat Xany oraz plany dotyczące odkrycia jego planów trwają do północy. Pod koniec już niewiele rozumiem z definicji, jakie przekazują mi na przemian Laura i Elitsa. Zmęczenie walczy na równi z ciekawością. Jeżeli teraz przymknę teraz oczy na minutę, to zupełnie stracę jakiekolwiek pojęcie o sytuacji. Walcz Dunbar, wyśpisz się później. Nie myśl teraz o spaniu, tylko o Xanie i o tym, jak go pokonać.

Może jednak przymknę oko. Jedno. Dosłownie na sekundę.

– To chyba wszystko, co powinnaś wiedzieć – mówi Elitsa, która jest w małym stopniu zmęczona. Nie dziwię się. Tłumaczyła wszystko od samego początku w sposób, abyśmy zrozumieli.

– Kiedy chcecie się wybrać do fabryki? – pyta Laura.

– Chcemy? – dopytuję, zaskoczony liczbą mnogą w zapytaniu.

– Chcemy. Jutro po południu. Spotkamy się tam, gdzie ostatnio. Spróbujcie się tylko spóźnić, a przysięgam, że po raz ostatni zobaczymy się w tym gronie – odpowiada chłodno Ciri, a następnie kieruje się do drzwi. Patrzy na mnie pytająco, czy wychodzę. Wstaję z łóżka i wychodzę razem z nią.

– Odprowadzisz mnie?

– Jasne.

Na korytarzu panuje grobowa cisza. Daleko przed nami migocze zepsuta lampa, która nadaje klimat niczym z opuszczonego szpitala. Brakuje jedynie poniszczonych ścian oraz rozwalonego sprzętu, który tonie pod stertą gruzu.

– Masz dużo szczęścia, że Laura ci odpuściła. Musiała faktycznie ciebie polubić – mówi Elitsa, co ledwo słyszę.

– Zgadza się – potwierdzam z uśmiechem na twarzy.

– Widzimy się jutro na śniadaniu. A teraz spróbuj trafić do pokoju, nie budząc nikogo z uczniów ani nauczycieli. Taki mały sprawdzian umiejętności. Powodzenia – dodaje dziewczyna, po czym zamyka mi drzwi przed nosem.

Mały sprawdzian. Ciekawe, co się stanie, jeżeli go obleję.

Autorka: Azize

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments