Suzanne Hertz przygotowywała się do kolejnej lekcji chemii. Wyjęła już swoje notatki, z których korzystała od wielu lat. Tym razem jednak miała w głowie nie tylko najbliższy temat, ale także problem, który zgłaszała podczas spotkania z gronem pedagogicznym. Nadmierny makijaż u niektórych dziewcząt zaczynał ją coraz bardziej irytować. Wiedziała, że musi coś z tym zrobić. Wiedziała także, jak. Czekała tylko na nadarzającą się okazję.
Ta nadeszła dość szybko. Wśród uczniów, którzy właśnie wchodzili do klasy, pojawiła się Monica Calliente. Blondynka jak zwykle miała dość mocny makijaż. Nauczycielka poczekała, aż wszyscy usiądą. Po sprawdzeniu listy obecności zwróciła się do dziewczyny:
– Panno Calliente, czy nie sądzisz, że taki makijaż nadaje się raczej na dyskotekę w klubie, a nie na lekcję?
– Nie, dlaczego? – odpowiedziała Włoszka. – Jest dość stonowany.
– Nazywasz to stonowanym makijażem? Przecież jesteś wymalowana niczym odnawiana kamienica. Natychmiast idź do łazienki i zmyj to z siebie.
– Nie pójdę. Nie chcę tracić lekcji.
– O lekcję to się nie martw. Pójdziesz sama, czy wezwać legionistów? – Hertz wprowadzała swój plan w życie.
– Nie zrobi pani tego. Nie odważy się – lekko buńczucznie stwierdziła Monica. – To tylko takie straszenie, żeby nas zmusić do posłuszeństwa.
W tym momencie nauczycielka uznała, że trzeba już kończyć to patyczkowanie.
– Taka jesteś pewna? No to zobacz – Hertz wzięła krótkofalówkę, nacisnęła przycisk nadawania i zaczęła mówić do sprzętu. – Profesor Hertz do dyżurnego patrolu, potrzeba dwie osoby do sali numer 24, przypadek z paragrafu 14a.
– Przyjąłem, bez odbioru – rozległ się głos z głośnika.
Po chwili drzwi sali otworzyły się i stanęli w nich Herve i Nicolas w oliwowych mundurach Legii Szkolnej. Właśnie oni mieli dyżur.
– Co się stało, pani profesor? – spytał okularnik.
– Ta oto uczennica – wskazała ręką na Monicę – nie chciała dobrowolnie iść zmyć ten nieregulaminowy makijaż.
– Już dobra, pójdę, niech pani nie robi takiej szopki – odrzekła zrezygnowana dziewczyna.
– Przypilnujcie jej, jak możecie.
– Tak jest – odpowiedzieli obaj legioniści.
Drzwi sali się zamknęły. Monica poszła w stronę schodów prowadzących do wyjścia.
– Ej! A ty gdzie? Łazienka jest w drugą stronę – powiedział Nicolas.
– Chyba nie myślałeś, że pójdę zmyć makijaż, bo się on nie podoba jednej starej pannie – zaśmiała się Włoszka.
– Ale pani profesor kazała – karcąco stwierdził Herve.
– Wiesz, gdzie ja mam panią profesor? We Włoszech by już dawno tutaj nie pracowała, nie czuje kompletnie współczesności.
– Czyli nie pójdziesz do łazienki? – spytał wyższy z chłopaków.
– Co najwyżej wtedy, jak mi się zachce siku.
– Obawiam się, że twoje plany się nieco zmienią…
Nicolas i Herve złapali dziewczynę za ramiona i siłą zaciągnęli do łazienki. Monica zaczęła się szarpać i krzyczeć:
– Puszczajcie, nie macie prawa!
– Zamknij mordę! Lekcje są. A prawo mamy, bo nie słuchasz poleceń – odrzekł Nicolas.
Weszli do łazienki. Herve odkręcił kran. Nicolas wziął Monicę za włosy i brutalnie wsadził jej głowę do umywalki. Dziewczyna była coraz bardziej przerażona i próbowała się bronić nogami. W tym momencie okularnik wyjął pałkę i uderzył Włoszkę w okolicy uda.
– To boli! Przestańcie! – krzyczała już ze łzami w oczach dziewczynach.
– Ma boleć! Koniec chamskiego traktowania nas przez takie małpy jak ty! Odpowiecie za wszystkie przewinienia!
Monica dostała jeszcze kilka ciosów w okolicy pleców i parę plaskaczy w twarz na dokładkę. Legioniści pozostawili ją skuloną i płaczącą w kącie łazienki. Z jej wargi płynęła krew.
Jakieś 30 sekund po ucieczce dyżurnych do łazienki weszła Yumi.
– Monica! Co ty tu robisz? Co się stało? – zaniepokojona podbiegła do dziewczyny.
– Ci…z Legii…mnie tu pobili… – rozstrzępiona dziewczyna nie mogła zebrać myśli.
Yumi wzięła dziewczynę pod ramię i obie powoli poszły do pielęgniarki.
Dyrektor Delmas przeglądał w swoim gabinecie kolejne papiery. Co prawda rząd obiecywał, że biurokracja będzie ograniczona, jednak nadal to były tylko zapowiedzi, zaś administracja szkolna generowała kolejne kilogramy makulatury, do której i tak nikt nie zaglądał. Kontrole ministerialne, które miały rzekomo nadzorować, czy wszystkie dokumenty się zgadzają, były niczym Yeti – każdy słyszał, nikt na oczy nie widział. Niemniej jednak obowiązek należało wypełnić. Aby nieco umilić sobie pracę, Delmas włączył radio. Właśnie nadawano kolejne wiadomości.
– To już trzeci prezes polskiej telewizji wybrany w ostatnich dwóch dniach. Poprzedni został uznany za niepraworządnego, po tym jak oświadczył, że powinno się stworzyć specjalny kanał emitujący tylko produkcje kręcone przez byłych członków partii komunistycznej, w których występują agenci dawnej służby bezpieczeństwa. W szczególności padało nazwisko jednego z nich, zaczynające się na C. Jest on oskarżony o współudział w morderstwie ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 roku, jednak serial, w którym grał główną rolę, nadal jest emitowany. Eksperci uważają, że to z racji niewiedzy historycznej sporej części społeczeństwa. Z Warszawy dla FranceInfo mówił Frederic Chlorchinaldin.
Jean-Pierre się zamyślił.
„Osiemdziesiąty czwarty…kiedy to było. Wtedy jeszcze studiowałem. Chyba nawet była jakaś demonstracja sprzeciwu wobec mordu tego księdza…”
Nagle zadzwonił telefon.
– Tak? Co się stało? – dyrektor był wyraźnie zaaferowany. – Tak, już idę.
Odłożył słuchawkę i prędko wybiegł do gabinetu lekarskim. Czekała już tam na niego Yolanta.
– Widzi pan, panie dyrektorze, mamy chyba pewien problem – powiedziała blondynka w fartuchu pielęgniarskim. – Jakieś 20 minut temu Yumi Ishiyama przyprowadziła tutaj nową uczennicę, Monicę Calliente. Była w dość słabej formie, z siniakami i rozciętą wargą. Mówiła, że to ktoś z Legii ją pobił.
– Jak to pobił? – zdziwił się Delmas. – Jak to się stało?
– Tego nie wiem, dziewczyna nie chce o tym rozmawiać. Ale co w takim razie robić? Muszę powiadomić opiekunów.
– Pomyślmy… – dyrektor stanął teraz przed sporym dylematem. – Powiedz im, że Monica miała drobny wypadek w trakcie przerwy, ale że się z tego wyliże. Bo chyba nie potrzeba tutaj przewiezienia do szpitala?
– Na szczęście nie, wstępne badania nie wykazały żadnych złamań. Jednak musi być ona pod moją obserwacją.
– Niech i tak będzie. Ale ani słowa o pobiciu! Jeszcze wyjdą jakieś plotki na jaw i dopiero się zacznie. Media nas wezmą na języki. A to nie jest nam potrzebne.
– Ale w sumie… – pielęgniarka zaczęła mieć wątpliwości. – Jeśli się zapytają, co dokładnie się stało?
– To coś wymyślisz. Widziałaś wiele wypadków, masz doświadczenie. To dla dobra szkoły. W końcu nie chcemy, żeby obcięto nam dotacje na ten gabinet, prawda?
– Jasne, że nie chcemy.
– Tak więc ustalone – rzekł Delmas. – Ani słowa o pobiciu, zresztą nie wiadomo, czy ona nie kłamie.
Po wyjściu z gabinetu dyrektor zaczął myśleć nad tym, co widział i usłyszał.
„Cholera jasna, jeszcze tego mi brakowało. Przecież od razu widać, że to pobicie. Zauważyłem ślad po pałce. Co ci durnie od Moralesa odjebali? Nikt się o tym nie może dowiedzieć, bo wtedy to dopiero będziemy tu mieć Majdan Niepodległości. Muszę się z tym wuefistą rozmówić. Tylko czy ukarać sprawców… jak ich ukarzę, to będzie znak, że jednak coś się stało. Naślą jakieś inspekcje. A to mi jest potrzebne jak drzazga w tyłku. Oj, ciężki moment nastąpił. Ale trzeba sobie z tym jakoś poradzić. W końcu nie mogą mi odebrać dotacji ani szans na to, abym został nowym kuratorem.”