Puszka Pepsi, otwarta paczka chipsów o smaku śmietanki z cebulką, radio włączone na popołudniowy blok Aktualitów – Jeremie w tym momencie nie potrzebował więcej do szczęścia. Może ewentualnie komputera, na którym bez pośpiechu przeglądał sobie strony z nowinkami technicznymi oraz witryny sklepów sprzedających tanie książki. Miał czas tylko dla siebie, gdyż Aelita wyskoczyła z Monicą do galerii na drobne zakupy. Z głośników rozlegał się głos Jeremiasza:
– Pisaliście do nas od rana, że chcielibyście posłuchać rozmowy o Eurowizji z naszą ekspertką w studiu w Breslau, ale nie mogliście, gdyż nadaliśmy ją zbyt późno. Zdajemy sobie z tego sprawę, że ten punkt naszego nocnego wydania się przesunął z racji innych ważnych wydarzeń, które musieliśmy omówić, dlatego teraz przedstawiamy rozmowę raz jeszcze. A jako wstęp zagramy przebój zwycięzców zeszłorocznej edycji, czyli grupy Maneskin.
Jeremie się skupił na słuchaniu, gdyż chciał sobie przypomnieć kawałek, którym Włosi wygrali poprzedni konkurs. Po utworze, tak jak zapowiadano, puszczono wywiad.
– W zeszłym roku Włosi podbili świat, czy w tym roku będzie podobnie? – spytał prowadzący.
– Tym razem wątpię w to – odpowiedziała dziewczyna o aksamitnym głosie, łącząca się z redakcji w Breslau. – Ich propozycja na konkurs jest bardziej hiphopowa, a jednocześnie spokojniejsza niż poprzednio, i to raczej może nie chwycić, nie będzie to zapamiętane przez jury i słuchaczy.
– Kto w takim razie może mieć szanse na triumf?
– Zwróciłabym uwagę na Francję. Tym razem trójkolorowych spod wieży Eiffela będą reprezentować Alvan z zespołem Ahez, którzy zaprezentują utwór „Fulenn”. Co ciekawe, piosenka jest wykonywana w zapomnianym języku bretońskim. To jest o tyle istotne, że w taki sposób utwór będzie się wyróżniać już samym tekstem, co będzie mieć znaczenie przy ocenie jury i podbiciu serc widzów w Europie.
– Oraz w Australii – dopowiedział Jeremiasz.
– W końcu płacą dolary z królową, by się prezentować na konkursie. Ciekawie wygląda też reprezentant Polski…
W tym momencie głos się urwał. Po chwili pojawił się jingiel dźwiękowy i głos lektora
– To są Aktuality z ostatniej chwili.
Einstein przerwał czytanie tekstu o zapowiedziach literackich wydawnictwa zajmującego się reportażami. Tego typu zapowiedź pojawiała się dość rzadko.
– Przerywamy nasz program, aby przekazać wieści, które otrzymaliśmy dosłownie sekundy temu – Jeremiasz trzymał kartkę, co było słychać. – W tym momencie prezydent Rosji Władimir Putin występuje przed kamerami państwowej telewizji i zapowiedział, cytuję, „operację specjalną na terenie Ukrainy”.
– To, krótko mówiąc – włączył się Alek – oznacza, że Rosja chce przejąć siłą co najmniej teren wschodnich obwodów naszego sąsiada.
Jeremie czytał od pewnego czasu o tym, co planuje Putin, jednak ledwo co dwa dni temu trafił na wywiad, w którym sugerowano, że on jednak nie będzie chciał wprowadzać wojsk na wschodnie obwody.
Ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to Odd i Ulrich. Mieli ze sobą kilka butelek Pepsi o smaku mango.
– Hej – powiedział Ulrich. – Nie przeszkadzamy? Mamy nowy trunek do spróbowania.
– Skądże, wchodźcie. Spróbujemy, choć okoliczności dość niecodzienne…
– A co się stało? – spytał Odd. – Jesteś trochę zmartwiony, tak jakby Xana zaatakował.
– Tym razem to nie on. To ktoś o wiele gorszy…
Yumi siedziała oszołomiona w samochodzie. Odkąd wyszła ze szpitala, nie odezwała się ani słowem. Próbowała ułożyć sobie w głowie to, co usłyszała do lekarza. Bardziej rozmowna była matka.
– Wiem, że to bardzo trudne, ale spróbuj się aż tak nie martwić. To tylko wstępne wyniki. Zrobimy dodatkowe badania. Wszystko będzie dobrze. Jeśli chcesz, to możesz powiedzieć o tym swoim przyjaciołom. Jeśli nie chcesz, nie musisz. To twój wybór.
Yumi kiwnęła głową. Gdy wróciła do domu, zobaczyła Hirokiego, oglądającego telewizję. Widok brata ją wzruszył, gdyż uświadomiła sobie pewną rzecz.
„Kto z nim będzie, gdy…?”
Japonka weszła do swojego pokoju. Zbierała się przez dobrych kilka minut, by napisać smsa do Ulricha. Ostatecznie wysłała wiadomość:
„Muszę wam coś powiedzieć. To bardzo osobiste. Spotkajmy się u ciebie i Odda w pokoju jutro o 11:00”.
Potem wyłączyła telefon i położyła się na łóżku. Po chwili zaczęła płakać, mówiąc po cichu sama do siebie:
– Kurwa…dlaczego ja… dlaczego mnie to spotkało?
Z radia płynęły kolejne doniesienia po orędziu Putina, jednak wciąż nie nadchodziły żadne informacje o tym, czy Rosja faktycznie dokonała już ataku na Ukrainę, czy też jeszcze nie. Jeremie nieco ściszył odbiornik, aby móc pogadać z przyjaciółmi. Najpierw zaczęli degustować Pepsi o smaku mango. Po tym, jak ocenili, że jest nawet smaczna, choć zdaniem Odda było w niej za mało cukru, Ulrich postanowił poruszyć temat zmian w szkole.
– Słyszałeś, Jeremie, kto ma się zapisać do legii szkolnej? Herve i Nicolas.
Della Robia po raz kolejny wybuchł śmiechem.
– A tobie co? – zdziwił się Einstein.
– Wyobrażasz sobie, jak oni będą wyglądać? Jak pajace! – powiedział Odd.
Jeremie chwilę się zastanowił, po czym powiedział:
– Coś w tym jest, ale… nie jest mi zbytnio do śmiechu. Oni tam nie idą po to, żeby wyglądać w mundurkach i łazić za Sissi w spódniczce odsłaniającej tyłek.
– Jeszcze jakby było co oglądać… – dodał Włoch.
– Nie, oni mają inny cel. Kojarzycie może eksperyment więzienny Zimbardo?
Ulrich i Odd pokręcili przecząco głową.
– Więc tak – Jeremie wstał z fotela i zaczął chodzić po pokoju. – Zimbardo był amerykańskim socjologiem. Zajmował się, krótko mówiąc, badaniem tego, jak się ludzie zachowują. Pewnego razu sobie wykombinował, że zamknie kilku studentów w więzieniu, a drugiej grupie każe być strażnikami. Efekty były oszałamiające. Tak się wszyscy wczuli w rolę, szczególnie niby-strażnicy, że eksperyment zaplanowany na dwa tygodnie trzeba było przerwać po sześciu dniach. Zimbardo i tak już wszystko wiedział: funkcje i uprawnienia dające władze deprawują.
– Czyli co – odpowiedział Ulrich – teraz Herve, Nicolas i cała reszta, która się tam zapisała, zaczną zgrywać ważniaków?
– Biorąc pod uwagę teorię Zimbardo, to tak.
– Ale co mogliby w szkole robić? – Niemiec zaczął mieć wątpliwości. – Bo w pierdlu to rozumiem, trzeba mieć środki niezbędne do tego, by chronić się od kryminalistów. Ale ta legia szkolna miała być podobno takim tylko nowym harcerstwem, tylko nie w krótkich spodenkach.
– I tu jest pies pogrzebany – Einstein podszedł do biurka i wziął plik papierów. – Okazuje się, że pewnej rzeczy nam nie powiedziano. Ta cała legia to będą siły porządkowe kontrolujące szkołę, i to nawet z możliwością użycia środków przymusu bezpośredniego.
– A co to jest? – spytał Odd.
– Użycie siły, pałek w razie agresywnych zachowań… generalnie dzięki tym uprawnieniom ci, którzy wcześniej byli nękani, teraz jako przedstawiciele, nazwijmy to, władzy, będą górą. A to jest niebezpieczne, bo przeczuwam, że Nicolas będzie się chciał mścić na wszystkich, podobnie jak Herve.
– Czekaj, czekaj… pałki? – zdziwił się Ulrich. – Babcia mi kiedyś opowiadała, że w jej kraju istniało coś takiego jak milicja, gdzie też przyjmowano idiotów, zresztą teraz podobno jest tak samo. I tam był dokładnie ten sam mechanizm. Mało tego, publiczna telewizja nadaje kretynizmy, dzięki którym jakieś kilka milionów nierozgarniętych ludzi wierzy, że policja pomaga księdzu w rozwiązaniu zagadek kryminalnych, mimo że to właśnie jej przedstawiciele mordowali kapłanów. Tak kojarzę z rozmów z nią.
– Więc co my teraz mamy zrobić, jak taki Nicolas się na nas rzuci z pałą, albo nie daj Boże karabinem na kulki? – spytał Włoch.
– Szczerze mówiąc to nie wiem… zawahał się Einstein. – Ale nie powinniśmy dopuścić do tego, żeby oni tych uprawnień nadużywali, ani tego do tego, aby reszta była traktowana gorzej, bo się do żadnej formacji czy organizacji nie zapisze. Dlatego liczę, że ten strajk, który wspólnie planujemy, a którego Yumi ma być liderką, będzie skuteczny.
– Właśnie, Ulrich, gdzie jest Yumi? Nie widziałem jej dzisiaj – spytał Włoch.
– Była dzisiaj na badaniach, ale się nie odzywała jak dotąd… – w tym momencie telefon Niemca zadzwonił krótko. Był to sygnał przysłanej wiadomości. Ulrich sprawdził ją i odczytał. – „Powiedz reszcie grupy, że chcę się z wami spotkać w twoim i Odda pokoju jutro o 12:00. Mam wam coś ważnego do powiedzenia…”. To Yumi. Chce nam coś powiedzieć.
– Ale co? – rzekł Odd.
– Tego nie napisała, ale zazwyczaj takich wstępów nie robi, więc to musi być coś poważnego.
– Oby tylko nie jakaś akcja z przeprowadzką – stwierdził Jeremie. – Poprzednio się udało, ale teraz może być inaczej, a nie chcę żeby Yumi w tym momencie znikała. Nie przed strajkiem.
Dla Japonki była to chyba najtrudniejsza noc w życiu. Nie mogła zasnąć, gdyż myślała nad tym, w jaki sposób przekazać swoim przyjaciołom to, czego się dowiedziała u lekarza. Wciąż jeszcze nie mogła w to uwierzyć, ale z drugiej strony uznała, że spróbuje jakoś, choć to szalenie kłopotliwe, postarać się przywyknąć do nowej rzeczywistości, w jakiej się znalazła. Wreszcie zasnęła około 5:30. Całe szczęście nie było lekcji, a z przyjaciółmi umówiła się w samo południe.
Tuż przed 12:00 w pokoju Ulricha i Odda byli już prawie wszyscy. Jeremie i Aelita przyszli pół godziny wcześniej. Brakowało tylko Japonki.
– Jak myślicie, o czym Yumi chce nam powiedzieć? – spytała różowowłosa.
– Nie mam pojęcia, ale zabrzmiało to poważnie – odrzekł Ulrich.
– Może chce sobie psa kupić i będzie się nas o zdanie pytać? – rzucił Odd.
– O psa? – zdziwił się Niemiec. – I określałaby to jako coś ważnego? To nie w jej stylu.
Rozważania przerwało wejście Japonki. Była ubrana tak jak zwykle. Lekko podkrążone oczy wskazywały na nieprzespaną noc. Yumi starała się choć lekko uśmiechnąć, żeby nie było po niej od razu widać, że jest zmartwiona. Po tym, jak przez chwilę przyjaciele pogadali o pogodzie, uznano, że trzeba przejść do rzeczy.
– Poprosiłam was, żebyście wszyscy tu byli, gdyż to, co chcę wam przekazać, jest dla mnie bardzo trudne – zaczęła Japonka. – Mówiąc szczerze… nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji.
– Co się stało? – zapytał Jeremie.
– Byłam wczoraj na badaniach kontrolnych. Wszystko wydawało się w porządku, jednak gdy odbierałam wyniki, lekarz zaczął mnie pytać o tryb życia i inne tego typu sprawy. Po chwili wyjaśnił, że pyta o to dlatego, iż zauważył… no, coś niepokojącego.
– Co takiego? – zdziwiła się Aelita. – Przecież nigdy praktycznie nie chorujesz.
– Właśnie, też mnie to zdziwiło. Okazało się podczas rentgenu, że w lewej piersi mam takiego dziwnego guza… no i… – Yumi zaczął się lekko łamać głos. – To jeszcze będzie sprawdzane, ale najprawdopodobniej… mam raka.
Wszyscy zastygli, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszeli. Aelita miała łzy w oczach, Jeremiemu osunęły się okulary, także Ulrich był zaszokowany. Po chwili się odezwał.
– Ale… to jeszcze nic pewnego?
– Czeka mnie jeszcze druga seria bardziej specjalistycznych badań, ale lekarz prosił, żeby się na wszelki wypadek nie nastawiać zbyt optymistycznie…
– Cholera jasna – odrzekł Jeremie. – Ale to chyba nie przez Lyoko…?
– Nie, spokojnie, gdyby tak było, to byśmy wszyscy mieli to wykryte i to co najmniej rok wcześniej. Ale… kurwa mać, dlaczego wypadło na mnie? Przecież nie mogę jeszcze umrzeć, jestem młoda.
– Nikt z nas nie chce, żebyś zmarła – powiedział Odd. – Kto by wtedy pilnował Kiwiego?
Yumi przez chwilę się uśmiechnęła.
– Czyli jeden powód do przeżycia już jest.
– Jest ich o wiele więcej, Yumi – powiedziała Aelita. Następnie wstała i przytuliła przyjaciółkę. – Wiedz, że jesteśmy tu z Tobą i zawsze będziemy. Aż do końca.
– Mojego czy waszego?
– Yumi! Nawet tak nie gadaj – rzucił Ulrich. – Dopóki jest nadzieja, trzeba wierzyć w to, że będzie dobrze.