Rozdział 35

Pokój Aelity trzeba było nieco przearanżować na przybycie nowej lokatorki. Na szczęście nie było z tym problemu, więc Monica nie musiała się obawiać, że będzie spać na podłodze. Właśnie stała w swoim nowym lokum wraz z Aelitą oraz Jimem, który wniósł bagaże i zamierzał wytłumaczyć nowej uczennicy zasady panujące w Zespole Szkół Kadic.

– Posłuchaj, panno Calliente. Jesteś tu nowa, więc warto, abyś wiedziała o kilku sprawach. Śniadania są o 7:30, kolacje o 19:00, zaś obiad… – nauczyciel spojrzał na zegarek. – Obiad za kwadrans. W pokojach nie wolno przebywać podczas trwania lekcji. Cisza nocna o 22:00. I teraz najważniejsza zasada, fundamentalna, absolutnie – tu podniósł palec wskazujący prawej ręki – nie wolno jej łamać. To jest piętro dziewczyn. Chłopcy są na górze. Po 22:00 kategorycznie zabronione jest przebywanie dziewczyn na piętrze chłopców i chłopców na piętrze dziewczyn.

Różowowłosa powstrzymywała się, żeby nie parsknąć śmiechem, gdyż wiedziała, że ten przepis uczniowie łamią przynajmniej tak często, jak rząd państwa, w którym mieszka babcia Ulricha, łamie konstytucję.

– O innych sprawach opowie ci panna Stones, ale jakbyś czegoś potrzebowała, to będę w swoim gabinecie na parterze – Jim stanął z uśmiechem na ustach i wyciągnął prawą dłoń, jakby oczekując, że coś w nią dostanie. Dziewczyny spojrzały na niego ze zdziwieniem.

– Yyy, Jim? Co ty robisz? – spytała Aelita.

– No…eee..ja… – wuefista zorientował się i szybko schował dłoń, nieco się pesząc. – Po prostu jak te walizki tu nosiłem, to mi się przypomniało jak kiedyś, będąc jeszcze na studiach, pracowałem jako boy hotelowy.

– To ciekawe. A w którym hotelu?

– Wiesz, wolałbym o tym nie mówić…

Jim zostawił dziewczyny same w swoim pokoju.

– Nie przejmuj się, Monica. On tak zawsze – zapewniła nową koleżankę Aelita. – Jim jest pocieszny i chwilami trochę głupi, ale nigdy nikomu krzywdy nie zrobił.

Cała paczka wraz z Monicą, która przysiadła się do stolika, zaproszona przez rózowowłosą, jadła obiad. Była to jednocześnie dobra okazja do tego, by zapoznać przybyszkę z Italii ze zwyczajami panującymi w Kadic i przestrzec przed ewentualnymi niebezpieczeństwami. Nie chodziło tu oczywiście o coś w rodzaju „bezpieczeństwa i higieny pracy”, ale o bardziej praktyczne sprawy.

– Uważaj na Sissi – powiedział Odd między jednym a drugim kęsem polędwiczki z kurczaka. – To ta w czarnych, dość długich włosach. Zawsze ma przy sobie dwóch mało rozgarniętych gości: Herve’a i Nicolasa, dlatego łatwo poznać, że to ona idzie.

– A czemu na nią należy uważać, coś z nią nie tak? – zapytała Włoszka.

– I to jeszcze jak! Ona jest bardzo głupia i naiwna, ma mózg wielkości orzeszka ziemnego, a do tego jak się uczepi, to potrafi być zwyczajną wredną suką. Ulrich wie coś o tym.

Niemiec kiwnął głową.

– Tyle lat, a ona sobie nie może odpuścić…

Jeremie dodał:

– W ogóle to nie wiem czy wiesz, czy dyrektor ci to już zdążył powiedzieć, ale będziemy mieć nowy regulamin, mundurki i ogólnie tu się pozmienia, tak więc nie wiem, czy ci się to spodoba…

– Cóż, w pewnych sprawach może być trudno, cenię sobie niezależność w wyborach, nawet jeśli chodzi o ubiór czy makijaż, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądać – odpowiedziała z uśmiechem Monica.

Yumi, dotąd jedząca w milczeniu, postanowiła dołączyć się do rozmowy, co miało jej pomóc zająć myśli choćby przez chwilę czymś innym niż swoje problemy rodzinne:

– Jak się tutaj znalazłaś?

Włoszka zwróciła się głową do Japonki:

– Generalnie to od urodzenia mieszkałam we Włoszech, dokładniej w Toskanii. Ale kilka miesięcy temu moi rodzice dostali atrakcyjną ofertę pracy właśnie tutaj, a wiecie, jak to teraz jest, trzeba brać okazje, póki się zdarza. Większe zarobki, lepsze warunki, więc ta przeprowadzka była nieco przymusowa. Na szczęście znam nieco te tereny, bo całkiem niedaleko mieszka tutaj moja kuzynka.

– Pewnie wpadałaś do niej na wakacje?

– Tak, zdarzało się, w końcu to nie jest aż tak daleko.

Po zjedzonym obiedzie był czas wolny, gdyż tego dnia nie było popołudniowych lekcji. Aelita postanowiła zrobić wycieczkę po szkole i okolicach nowej przybyszce. Jeremie uznał, że dobrze będzie, jeśli tym razem dziewczyny zrobią sobie babski wypad, a sam poszedł do pokoju trochę poczytać. Odd tradycyjnie udał się na poobiednią drzemkę. Yumi zaś miała już wracać do domu, jednak nie za bardzo miała ochotę tam wracać. Dała znak Ulrichowi, że chce z nim porozmawiać, by nieco zrzucić z siebie ciężar wydarzeń ostatnich godzin. A nic tak dobrze na nią nie działało, jak rozmowa z przyjacielem w parku w towarzystwie niebieskich puszek z gazowanym napojem.

Herve chodził z jednego kąta w kąt i głośno myślał. Oprócz niego w pokoju był jeszcze Nicolas, który siedział na fotelu. Była to jedna z niezbyt licznych chwil, podczas których chłopakom nie towarzyszyła Sissi. Odkąd córka dyrektora zapisała się do zespołu mażoretek, wiele czasu poświęcała na próby, szczególnie teraz, gdy miała zostać liderką grupy.

– Słuchaj, Nicolas – powiedział okularnik. – Taka szansa trafia się raz na dziesięć lat. Zapiszmy się do tej legii szkolnej. Naprawdę, nie pożałujesz.

– Czy ja wiem… – przyjaciel nie był aż tak entuzjastycznie nastawiony. – Latać z plastikowym karabinkiem po placu w kółko i ciągle się obracać w prawo i w lewo? I to jeszcze pod komendami Jima? A skąd on wie, jak to się robi?

– Kiedyś mówił, że był na przeszkoleniu w Legii Cudzoziemskiej. Prawdę mówiąc, to uważam, że co najwyżej mógł tam być kucharzem, ale niech już mu będzie. Poza tym o co innego mi chodzi. O władzę – tu Herve’owi oczy się zaświeciły.

– Jak to, o władzę? – zdziwił się Nicolas. – Myślałem, że to tylko miało być takie do ozdoby i zabicia czasu.

– A widzisz, byś poczytał pewne dokumenty, to byś wiedział. Otóż członkowie legii będą dbać o porządek w szkole. I to nie na zasadzie „czy kibelek jest czysty”. Nie, my będziemy sprawdzać, czy regulamin jest przestrzegany, a jak ktoś będzie go łamał, to wtedy wlepiamy kary. I mamy ku temu cały wachlarz możliwości, wraz ze środkami przymusu bezpośredniego. Wiesz, jaka to jest szansa? Ile razy chciałeś komuś przypierdolić, bo cię wkurzył, ale nie mogłeś, bo bałeś się konsekwencji?

– No, dużo… – przyznał kolega.

– To teraz my będziemy mogli się zemścić za te wszystkie lata poniżeń, drwin i ośmieszeń. I będziemy mogli to wszystko zrobić zgodnie z przepisami. Bo my będziemy dbać o to, aby w szkole zadbało prawo i sprawiedliwość! – Herve był już bardzo nakręcony. – Skończy się samowolka tego idioty Belpois. W końcu to ci, którzy powinni być na pierwszym miejscu, będą tam.

– To ma sens – powiedział Nicolas. – A poza tym to przypomniało mi się powiedzenie pewne: za mundurem panny sznurem. Może się uda nam kogoś poderwać?

– O, i to mi się podoba, to jest myślenie perspektywiczne, nawet jeśli to nie jest nasz główny cel. Ale nikt nie powiedział, że nie możemy z tego czerpać żadnych korzyści. W końcu – co nie jest zabronione, jest dozwolone.

Yumi i Ulrich poszli do parku. Po chwili milczenia Japonka opowiedziała chłopakowi o tym, co stało się poprzedniego dnia, a także o ostatniej sprzeczce z Sissi. Nie kryła przy tym emocji i chwilami musiała brać głębszy oddech, żeby się całkowicie nie rozpłakać. Ulrich był przygotowany na taką ewentualność, miał przy sobie paczkę chusteczek. Gdy Yumi skończyła swoją opowieść, zapytał:

– A jak wychodziłaś rano z domu, ojciec coś mówił?

– Szczerze mówiąc to chciał jakby coś mi powiedzieć – odpowiedziała dziewczyna – ale nie zdążył, bo śpieszyłam się do szkoły.

– Może jak wrócisz, to będzie chciał porozmawiać?

– Może… tylko wiesz, mam teraz trochę mieszane uczucia. Z jednej strony chciałabym, aby nasze relacje układały się normalnie, tak jak wcześniej, z drugiej zaś nie mogę pozwolić na to, aby on bił Hirokiego albo w ogóle kogokolwiek w naszym domu. To, co wczoraj zrobił… jest niewybaczalne. Dlatego trochę boję się wracać do domu, choć wiem, że muszę.

– Spokojnie, Yumi – chłopak przysunął się do dziewczyny, a zauważając, że z jej oczu płyną łzy, wyjął chusteczkę z opakowania, i otarł jej twarz. – Wiedz, że zawsze przy tobie będę.

Japonka przytuliła się do swojego przyjaciela.

Jeremie skorzystał z tego, że ma wolne popołudnie i postanowił poszukać nowych programów do swojego komputera. Odkąd przestali wydawać „Komputer Świat” na papierze, przestał kupować jakiekolwiek pisma z dołączanymi płytami, bo takowych praktycznie nie było, nie licząc specjalnie zakrywanych w kioskach gazetek z filmami erotycznymi. Włączył sobie radio, żeby coś grało w tle. Właśnie nadawano reklamę:

– Najnowszy film Patryka Vegi, reżysera, którego nienawidzicie, a i tak chodzicie na jego dzieła. Tym razem bezkompromisowy autor przedstawi wam prawdziwy świat prostytutek i domów publicznych. Kurewskie Porachunki – już w kinach!

Ktoś zapukał do drzwi. Po chwili wszedł Odd.

– Hej, zajęty jesteś?

– Nie, tak tylko sobie siedzę i grzebię, a co, masz sprawę?

Chłopak podszedł bliżej komputera:

– Bo wiesz, Jeremie… – Odd wyjął z kieszeni pendrive. – Potrzebowałbym czegoś do oglądania, bo mi się nudzi, a w telewizji same pierdoły, nawet obrad parlamentu teraz nie dają.

– Coś do oglądania… – okularnik zaczął się zastanawiać. – Widziałem niedawno taki serial o czwórce przyjaciół, którzy znajdują w pustostanie komputer z wirtualnym światem, w którym to świecie zamieszkuje dziewczyna, chciałem to nawet sobie obejrzeć, ale czasu brak.

– Czekaj, czekaj… – Włoch się nieco zdumiał. – Komputer z wirtualnym światem? Kurna, ktoś nasze przygody zekranizował?

– Niee, myślę, że to tylko zbieg okoliczności.

– A wiesz, chyba już wpadłem na to, co bym chciał obejrzeć, tylko musiałbyś wejść na stronki pewne. Kojarzysz taki film „Kurewskie Porachunki”?

– Tak, nawet przed chwilą go zapowiadali w radiu.

– Chcę sprawdzić, czy jest tak, jak z innymi obrazami Vegi.

– Czyli jak? – spytał Einstein.

– Vega bierze kartkę, pisze “kurwa, chuj, pizda, dupa”, podpisuje jako scenariusz do filmu. Potem dzwoni do 14 aktorów, którzy mają kredyty i zagrają nawet w filmie o Smoleńsku, byleby dostać kasę. I zagrają. A że Vega to leń, więc dialogi sobie sami aktorzy wymyślają, co nawet jest dla nich lepsze. No i słuchaj – zabawa jest taka: film wchodzi do kin. Recenzenci piszą, że to jest totalne gówno, że chujowe, nie warto iść. Ludzie to czytają i wiesz co robią? Idą specjalnie do kina, żeby zobaczyć, czy to takie gówno! Vega nawet potem tym recenzentom prezenty daje, pierniki czy paczki cukru, bo teraz to towar limitowany, bo oni mu tylko dobrze robią.

Po chwili milczenia Jeremie zapytał:

– A co ty o tych jego produkcjach sądzisz?

– Wiesz, Jeremie…to jest takie głupie… no głupie jak Sissi.

– Ale oglądasz każdy film Vegi, czyli go jakby wspierasz.

Della Robia wybuchł gromkim śmiechem.

– Kolego, ja od 4 lat w kinie nie byłem! Wszystko przecież ty mi ściągasz.

Gdy Yumi wróciła do domu i weszła do swojego pokoju, tuż za nią pojawił się ojciec. Miał skruszoną minę.

– Wiesz, chciałem ci to już rano powiedzieć, ale nie było okazji… wybacz mi to wczorajsze. Po prostu za bardzo się ostatnio stresuję pracą i czasami nie wiem, co we mnie wstępuję.

Dziewczyna była trochę nieufna:

– OK, tylko dlaczego odreagowujesz to na nas? Na Hirokim, na mnie… nie wiesz, że tak się nie robi?

– Wiem, Yumi… tylko to się tak samoistnie robi. Wstyd mi za to. Zdaję sobie sprawę, że może ty też wczoraj byłaś podminowana, w końcu jesteś w wieku dojrzewania i buntu, czasem te emocje się mogą skumulować. Matka mi powiedziała, że dowiedziałaś się o siniakach Hirokiego…

– Zdajesz sobie sprawę z tego, że chłopak może mieć potem traumę? – spytała dość ostro Japonka.

– Tak, i nawet nie wiesz, jak mi z tym źle… staram się zmienić, już zapisałem się na terapię do psychologa, ale potrzebuję wsparcia matki… i twojego. Bo to dla was chcę odrzucić te nawyki. W końcu sama pamiętasz, że kiedyś taki nie byłem.

– No, nie byłeś – przyznała dziewczyna. – Zawsze pracowałeś dużo, ale wcześniej to tak nie wpływało na twoją psychikę. Posłuchaj, ja… ja zawsze będę cię wspierać. Ale nigdy nie będę akceptować bicia nas, a szczególnie tego, co zrobiłeś wczoraj. To bardzo nadwątliło moje zaufanie do ciebie.

– Zdaję sobie z tego sprawę, Yumi. Dlatego chcę je odzyskać.

Ojciec i córka jeszcze przez długie minuty rozmawiali ze sobą o tym, co działo się w domu, gdy Takeo był w Hiszpanii, i co ciekawego można zobaczyć na Półwyspie Iberyskim. Z każdą chwilą coraz lepiej się dogadywali. Wyglądało na to, że rodzina Ishiyama przezwycięży ten kryzys.

Następnego dnia Yumi nie poszła do szkoły, gdyż musiała jechać na rutynowe badania. Nieobecność była usprawiedliwiona przez matkę już podczas zebrania, dyrektor nie miał nic przeciwko, ba – pochwalił nawet za sumienność w dbaniu o zdrowie.

– To jest najważniejsze, w końcu mamy je tylko jedno – podkreślił.

Japonka nie bała się nigdy lekarzy, jednak pojechała do szpitala z Akiko, gdyż zawsze to lepiej mieć darmową przewózkę niż korzystać z nie zawsze niezawodnej paryskiej komunikacji miejskiej. Badania przebiegły sprawnie, pobrano krew, próbkę moczu, dokonano ważenia, mierzenia, sprawdzono drogi rodne, wykonano rentgen oraz kilkanaście innych działań, choćby ultrasonografem. Wyniki zbierano na bieżąco, tak aby pacjent nie musiał specjalnie fatygować się drugi raz tylko po plik kartek z zapisanymi rezultatami.

Z racji tego, że Yumi miała już szesnaście lat, mogła sama wejść do gabinetu po odbiór wyników i ostatnią rozmowę z lekarzem prowadzącym.

– Dobrze… panna Yumi Ishiyama, tu mam twoje wyniki. Analizowałem je i muszę zadać ci jeszcze kilka pytań – powiedział starszy pan w kitlu i okularach z dwudniowym zarostem.

– Jasne, nie ma sprawy.

– Czy czujesz jakieś bóle podczas poruszania się?

– W zasadzie nie, raz na miesiąc złapie mnie lekki skurcz, ale to normalne przy trenowaniu pencat-silat.

– A uprawiasz sport, oprócz tych zapasów?

– Czasem jeżdżę na rowerze.

– Nie odczuwasz żadnego większego zmęczenia, duszności ani innych tego objawów?

– Raczej nie, zawsze staram się odpowiednio rozkładać siły.

– OK… – doktor spojrzał przez okulary na wyniki i powiedział – cóż, jesteś już praktycznie dorosła, więc pozwolisz, że przejdę do sedna. Z badań wynika, że chyba niedługo twój tryb życia się zmieni…

Yumi się nieco przestraszyła:

– Co pan ma na myśli, doktorze…?

– No… nie mam dla ciebie dobrych wieści…

Korekta: Azize

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments