Następnego dnia Gustave Chardin przechadzał się po szkolnym dziedzińcu. Widział, że uczniowie są pogrążeni w lekturze nowego wydania „Wiadomości Kadic”, gdyż opublikowano tam szczegóły dotyczące nowego regulaminu. Słysząc mimowolnie rozmowy swoich podopiecznych, mógł odnieść wrażenie, że nie są delikatnie mówiąc zbyt zadowoleni ze zmian, jakie będą wprowadzone:
– Na jaką cholerę nam te mundurki?
– Ja do żadnego harcerstwa ani innego z bronią nie pójdę, nie nadaję się. Nie wezmą mnie żywcem.
– Czemu nam nie dali wyboru?
– Dobrze redaktorki piszą w artykule, powinniśmy się jakoś przeciwstawić.
Słysząc te głosy, nauczyciel był nieco uspokojony, domyślał się, że Milly i Tamiya wyraziły w gazetce swoje krytyczne zdanie. Wszedł do stołówki i podążył w stronę stolika dla nauczycieli. Tam Jean-Pierre przeglądał najnowszą gazetę, komentując głośno do zebranych wokół niego:
– Widzicie, jakie mamy odpowiedzialne redaktorki? Wiedzą, co napisać i kiedy. Niektórzy by oczekiwali, żeby podburzały uczniów, dobre sobie… o, witaj, Gustave! Zostawiłem dla Ciebie egzemplarz.
Nauczyciel wziął pismo i zaczął je przeglądać w poszukiwaniu tekstu młodych redaktorek. Gdy go wreszcie znalazł, bardzo się zdziwił.
„Trzeba uczyć dobrych manier…skromny strój to podstawa… mundurki to nasza przyszłość? Co jest? Czy one to same napisały? A dalej… warto wstępować do harcerstwa, obrony uczniowskie i mażoretek, tak aby się rozwijać i działać dla dobra szkoły? Kurna, co to za bełkot? I dlaczego nie ma ani słowa o przeciwstawianiu się?”.
Chardin dość szybko mógł rozwiązać to ostatnie pytanie. Gdy szedł do pokoju nauczycielskiego, zauważył, że na jednej z ławek na korytarzu leżał egzemplarz pisma otwarty na felietonie redaktorek naczelnych. Już na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że to inny tekst niż ten znaleziony w kopii, którą otrzymał od dyrektora. Głębsze wczytanie się w tekst tylko potwierdziło jego przypuszczenia. Nauczyciel postanowił to sprawdzić u źródła. Miał szczęście. To właśnie klasa redaktorek miała z nim zajęcia za pięć minut.
Jim Morales spojrzał na zegarek. Nadchodził moment zakończenia zajęć. Wstał z fotela, z którego obserwował, jak uczniowie grają w piłkę. Sam niekiedy wolał się nie przemęczać, uznając, że swoje już wyćwiczył i teraz powinien o siebie dbać. Dlatego w tych dniach, gdy czuł, że nie może się forsować, po krótkiej rozgrzewce rzucał piłkę uczniom i doglądał tego, żeby się nie pozabijali, czasem tylko zerkając, kiedy zakończyć lekcję. Użył gwizdka i powiedział:
– Dobra, słuchajcie, koniec lekcji, idźcie się przebrać.
Uczniowie skierowali się do wyjścia, gdy nauczyciele dodał:
– Dunbar, chodź tu na chwilę, pomożesz mi uporządkować salę.
Willam został, chociaż się nieco zdziwił, gdyż widział, że sala jest czysta. Gdy wszyscy pozostali uczniowie wyszli, Jim powiedział:
– Chodź ze mną, muszę z tobą porozmawiać.
Przeszli razem przez drugie wyjście i skierowali się do internatu. Nauczyciel, aby zabić ciszę, zaczął pytać:
– I jak tam, oglądałeś ostatnio Ligę Mistrzów? Nieźle Katalończycy dostali w dupę, co nie?
Dunbar zaczął się zastanawiać, co też Jim znowu wygaduje i czy naprawdę chciał z nim porozmawiać o piłce nożnej?
– Yyy, faktycznie, nie idzie im – powiedział głośno, dodając po chwili szeptem. – Naprawdę o tym chciałeś ze mną pogadać?
– Poczekaj chwilę, wejdziemy do mnie, to ci wyjaśnię całą sytuację – odpowiedział równie cicho Jim, by potem głośno już powiedzieć – Nie idzie? Mało powiedziane! Wiesz, jak na mieście śpiewają? Barcelona, Barcelona, stara kurwa pierdolona! Ech, gdzie te czasy, gdy grał Ronaldinho, czy nawet Messi… nic już z potęgi nie zostało.
Weszli do pokoju, w którym mieszkał wuefista.
– No dobrze, więc o co tak naprawdę chodzi? – spytał czarnowłosy chłopak.
– Wiesz… – zaczął Jim. – Sprawa jest delikatna i tak naprawdę wolałbym o tym nie mówić, ale muszę. Spojrzałem na twoje oceny z wuefu i mówiąc krótko – jest nie za dobrze.
– Dlaczego? – zdziwił się William. – Przecież chodzę na zajęcia, zdobywam nawet przyzwoite stopnie.
– Owszem, teraz tak, ale był taki okres, w którym najpierw w ogóle nie byłeś w szkole, a jak już wróciłeś, to zachowywałeś się dziwnie. Nie reagowałeś na polecenia. Stałeś, gdy kazałem biegać. Biegałeś, gdy kazałem się zatrzymać. Rozumiem, że to wszystko z racji pobytu w szpitalu i koronawirusa, jakiego się nabawiłeś.
Dunbar zdziwił się w myślach:
„Jakiego, kurwa, koronawirusa? Jaki szpital?”
A nauczyciel kontynuował swoją wypowiedź:
– Sam też nie chcę tutaj jakiejś krzywdy robić. Formalnie powinienem teraz pisać wniosek o to, żeby odbył się egzamin komisyjny, ale pewnie ty tego nie chcesz, ale przyznam ci się, że ja też nie mam ochoty na te wszystkie pierdoły z papierkami. Dlatego wpadłem na inny pomysł. Przepiszę oceny i wyniki z tych, które teraz uzyskałeś, na wcześniejsze terminy zaliczeń. Papiery będą się zgadzać.
– No, to fajnie – odrzekł chłopak. – Ale pewnie jest haczyk? Coś bym musiał zrobić, w końcu nic w tym świecie nie jest za darmo, szczególnie jak inflacja zapierdala.
– Masz rację, William. Dlatego cię tu zaprosiłem. Mam pewną sprawę… zamontowali mi w pokoju zestaw do monitoringu szkoły, ale nie zawsze mam czas i ochotę, by tam siedzieć. Zrobimy tak: ja załatwię sprawę z ocenami, a ty będziesz popołudniami tu przychodzić i pilnować kamer.
– W sumie… całkiem niezły układ. A co miałbym tak dokładniej robić? – spytał Dunbar.
– W zasadzie to nie jest zbyt męczące. Patrzysz na ekrany, obserwujesz, czy ktoś nie robi niczego nie dozwolonego. Jak coś takiego zauważasz, to piszesz w takim zeszycie, który jest na biurku, co się stało, kiedy to miało miejsce, w którym miejscu i ewentualnie, jak rozpoznasz, to także nazwisko ucznia czy uczniów. Tylko pamiętaj o dokładnym spisywaniu godziny i daty, to się potem przydaje podczas wyciągania odpowiedniego fragmentu.
– A jak nic się nie będzie działo na dyżurze?
– To sobie wtedy odpalasz na takim wolnym ekranie telewizję i oglądasz to, co leci. Mam dostęp do satelity. Masa kanałów… Eurosport, Canal+, nawet arabskie, niemieckie i włoskie są, więc na pewno byś się nie nudził.
– Zgoda.
Gdy William wyszedł z pokoju Jima, nagle mu się przypomniało, czemu nauczyciel mówił o jakimś szpitalu i koronawirusie. Przecież jego nie było w szkole przez kilka miesięcy, gdy przebywał w Lyoko jako więzień Xany. Jeremie i reszta ekipy musieli coś wykombinować, aby wyjaśnić nieobecność chłopaka. A potem powstało polimorficzne spektrum, które – mówiąc delikatnie – odbiegało normą od tego, w jaki sposób zazwyczaj się zachowuje. Jedno jednak nie dawało mu spokoju.
„Czy oni mi na pewno wszystko powiedzieli? A może są jakieś zdarzenia, jakieś zachowania, które miały miejsce tu, na Ziemi, w czasie gdy siedziałem w niewoli? Muszę o to spytać Jeremiego, Yumi, Odda i Ulricha… i może też Aelitę, ona w końcu też widziała, co się działo. A co, jak jeszcze jakieś niespodzianki czekają, o których dopiero mam się dowiedzieć? Co jeszcze spierdzieliło to cholerne spektrum?” – myśli kłębiły się w głowie Williama coraz bardziej. Nie mógł tak zostawić tej sprawy. Musiał działać.
Chardin skończył już lekcję i poprosił, aby redaktorki szkolnej gazetki zostały na chwilę.
– Spokojnie, nie chodzi o oceny, te macie dobre. Zamknę jednak drzwi, bo ta rozmowa wymaga odrobiny dyskrecji.
Dziewczyny nieco się zdziwiły tymi słowami.
– Otóż – zaczął nauczyciel, siadając za swoim biurkiem – przeczytałem felieton na temat regulaminu szkolnego w Wiadomościach Kadic. Dokładniej dwie jego wersje.
– Ale jak to? – zapytała Tamiya. – Jak to pan odkrył?
– Jeden egzemplarz dostałem od dyrektora. Tam bardzo chwaliłyście regulamin. Natomiast drugi znalazłem na ławce, tam z kolei się przejechałyście mocno po nowych przepisach. Zresztą słyszałem, jak uczniowie ten tekst komentowali, więc się zorientowałem w pewnym momencie, że coś jest nie tak.
– Panie profesorze… – odpowiedziała nieco zalękniona Milly. – Ale nie wyda nas pan?
– Spokojnie, nie bójcie się. Powiem wam nawet coś w zaufaniu, ale wiecie, teraz to jest, jak to dziennikarze mówią, off the record, rozumiecie? – nauczyciel uśmiechnął się do reporterek.
– Rozumiemy, te zasady znamy bardzo dobrze – powiedziała Tamiya.
– Otóż sam jestem sceptyczny wobec tych zasad i mundurków. Owszem, dress code jest ważny i powinny być jakieś reguły ubierania się, żeby nie było przegięcia, ale skoro i tak to wy macie w tym chodzić, to powinniście mieć prawo głosu, powinno być jakieś referendum zrobione. A o zapisywaniu się do harcerstwa to nawet nie wspominam, tu nie powinno być ani przymusu, ani uprzywilejowania tych, którzy się zapisują do tych wszystkich organizacji względem ludzi, którzy nie czują do tego żadnego pociągu. To jest niesprawiedliwe.
– To bardzo mądre, co pan mówi – odezwała się Milly – ale dlaczego nie przedstawił pan tego dyrektorowi?
– No, wiecie, dziewczyny… – tu nauczyciel się lekko zawahał. – Nie jest to prosta sprawa, to jednak jest zalecenie odgórne, a naszemu dyrektorowi bardzo zależy na tym, by wypaść jak najlepiej. Dlatego nie za bardzo też jest klimat teraz do takich uwag. Ale mogę was zapewnić, że będę wspierać uczniów, którzy będą podążać swoimi ścieżkami, a nie tylko sztywno trzymać się reguł. A jeśli nie będę mógł pomóc, to przynajmniej nie będę przeszkadzać. Zastanawia mnie jednak inna sprawa: dlaczego się na coś takiego zgodziłyście?
Dziewczyny opowiedziały nauczycielowi całą historię z Jimem, artykułem i turniejem piłki nożnej.
– I wy naprawdę myślicie, że gdyby nie ten artykuł, to byście nie mogły wywiadu zrobić?
– No… chyba tak – rzekła Tamiya.
– A kto wam tych wywiadów udziela? Jim? Czy zawodnicy?
– Jak dotąd to najczęściej z nami rozmawiał Ulrich.
– Właśnie. A czy Ulrich wam kiedykolwiek odmówił?
– Nie, nigdy się nie zdarzyło – powiedziała rudowłosa reporterka. – Ulrich zawsze chętnie z nami rozmawia.
– Widzicie? Bo Ulrich jest uprzejmy i jak się go poprosi, to teraz też porozmawia i to bez forteli.
– Racja, Ulrich jest naprawdę najbardziej uprzejmym chłopakiem w szkole. Kiedyś nawet poszedł ze mną na bal… – dziewczyna uśmiechnęła się na to wspomnienie.
– Rozumiem, że pewnie to zrobiłyście, żeby nie było nieprzyjemności i jakiejś blokady papieru. Doceniam wasz fortel z dwoma wersjami. Tylko teraz musicie być uważne. Z tego co słyszałem, to uczniowie raczej też nie akceptują tych zasad. Miejcie uszy i oczy szeroko otwarte, a notesy i dyktafony, oraz kamerę, zawsze w gotowości. Niedługo będzie się działo w Kadic, oj, będzie się działo…
Korekta: Azize