Rozdział 20

Myślicie, że będziemy się nadawać do tego programu? – zastanawiała się głośno Aelita.

– Jasne, że tak. Jesteście przecież jakieś dwadzieścia razy mądrzejsi od tych wszystkich idiotów, którzy się tam pchają tylko po to, by mieć zdjęcie z Strasburgerem, bo się nie mają jak wykazać intelektualnie – odpowiedziała babcia.

– Potraktujmy to jako przygodę – dodał Jeremie.

– Musimy chyba nazwę swojej drużyny wykombinować, bo tak każą w formularzu – zaproponował Ulrich.

– Nazwę… może Wojownicy? – rzucił pomysł Odd.

– Wojownicy… tylko tyle, czy coś jeszcze? – zapytała Yumi.

– No, niby narzuca się tu jedno słowo – zabrał głos Einstein – ale z oczywistych względów nie możemy go użyć, bo i tak nikt by nic nie zrozumiał.

– To może… Paryscy Wojownicy? – rzuciła babcia.

Wszyscy zgodzili się z propozycją starszej pani.

Studio programu było nieco mniejsze, niż mogło się to wydawać w telewizji, ale i tak zrobiło wrażenie na przybyszach z Francji. Paczka ustawiała się już przy swoim stanowisku – wielkim pulpicie z pięcioma mikrofonami, dzięki czemu nie było potrzeby przyczepiania mikroportów. Na przedzie tego stołu zamontowano tablicę elektroniczną służącą do wyświetlania nazwy drużyny. Po drugiej stronie ustawiono taki sam mebel dla drugiej drużyny, która właśnie wchodziła do studia. Pięć osób – dwie kobiety i trzech mężczyzn w wieku jeszcze produkcyjnym, z twarzy zupełnie zwyczajnych, nazwa ich drużyny mówiła wprost, że są oni rodziną o nazwisku Małolepsi.

Do Wojowników podszedł facet z obsługi technicznej ze słuchawką w uchu, połączoną z mikrofonem. Jeremiemu bardzo przypominała taką, której używał swego czasu przy pracy z Superkomputerem.

– Widać, że nie byliście jeszcze w takim programie. Nie bójcie się, nie tacy jak wy tutaj przychodzili, a przynajmniej u was jest jakaś prezencja. No, ale co zagranica, to zagranica. A więc tak: na początku, jak usłyszycie muzyczkę i zapowiedź drużyn, to machacie równo rękami do kamery. Pokazać wam, jak się macha?

– Nie jesteśmy takimi debilami! – odpowiedział Odd.

– W sumie… – przyznał po chwili techniczny – Wiecie, nie tacy idioci do nas przychodzą. W każdym razie, potem jest prowadzący, opowiada dowcip, zazwyczaj diabelnie żenujący, ale i tak wszyscy się z tego śmieją, żeby Strasburgerowi nie było smutno. Czyli wy też się zaśmiejcie, tak z szacunku dla siwych włosów.

– Spokojnie, sztukę taktownego odbioru słabych żartów mamy opanowaną do perfekcji, co nie, Odd? – zaśmiała się złośliwie Yumi.

– A guzik się tam znasz! To są perły humoru! – odpowiedział Odd.

– Od kiedy to perły robi się z sucharów? – zaczął zastanawiać się Ulrich.

Ale na to pytanie już nikt nie zdążył odpowiedzieć, gdyż reżyser zawołał przez głośniki:

– Trzydzieści sekund do nagrania, wszyscy na stanowiskach, widownia cicho!

Rozległ się motyw muzyczny teleturnieju, po chwili widownia zaczęła klaskać, a z głośników popłynął głos:

– Witamy państwa w teleturnieju Familiada. Dziś spotkamy się z rodziną Małolepszych: Januszem, Grażyną, Brajanem, Karyną i Zbigniewem. Ich przeciwnikami będzie drużyna pod nazwą Paryscy Wojownicy: Jeremie, Yumi, Ulrich, Aelita i Odd. Gospodarzem programu jest Karol Strasburger.

W tym momencie zza wielkiej tablicy świetlnej zamontowanej nad „beczką” do początkowej rozgrywki wyłonił się prowadzący, jak zwykle w dobrze skrojonym garniturze, stanął na środku studiu, ukłonił się na wszystkie strony i zaczął tak jak zawsze od 25 lat:

– Witam państwa gorąco i serdecznie, kolejna Familada przed nami, tak jak zwykle krótka historyjka na początek. Zapewne pamiętamy Kubusia Puchatka, sympatyczna postać, no więc o nim dzisiaj żarcik. Poszedł on sobie pewnego razu z Tygryskiem na ognisku, siedzą sobie, jedzą, i nagle Tygrysek mówi „Wiesz, Kubusiu, muszę ci coś szczerze powiedzieć”. Na to Puchatek „OK, o co chodzi?” Tygrysek mu odpowiada „No, bo ja tego Prosiaczka to tak nie za bardzo lubię.”. Miś na to odpowiedział „Jak ci nie smakuje, to nie musisz jeść”.

Wszyscy w studiu wybuchli śmiechem, bo tym razem, o dziwo, żart nie był taki suchy.

– Dobrze, no to teraz przejdźmy do naszych zawodników, po raz drugi w naszym programie rodzina Małolepszych. W poprzednim odcinku była w finale, no ale coś się nie udało panie Januszu.

– Trochę nam nie wyszło – odpowiedziała głowa rodziny.

– No ale dobra. Było minęło, poprzednim razem było co prawda tylko te 800 złotych, ale już zapomnijmy. Gramy od nowa, przypomnij nam swoich członków rodziny.

Ojciec przypomniał, kto jest w drużynie, sprowadzało się do wymienienia imion.

– Przejdźmy teraz do nowych śmiałków – Strasburger poszedł na drugą stronę studia – Oto przed nami drużyna pod tajemniczą nazwą Paryscy Wojownicy. Zaraz nam kapitan tej drużyny, Jeremie, wszystko wyjaśni. Skąd takowa nazwa?

– Wzięła się ona stąd – zaczął okularnik, po czym wziął wdech – Że wszyscy mieszkamy w Paryżu.

– No to ciekawe, choć jak wiem i jak w sumie widać, oczywiście bez podtekstów rasistowskich – tu prowadzący się nieco uśmiechnął – To każde z was pochodzi z innego kraju. Ale to wyjdzie jak przedstawisz członków.

– Więc tak, po kolei. Yumi jest z Japonii. To najstarsza jednostka naszej drużyny. Obok niej Ulrich reprezentujący Niemcy. Za nim Aelita ze Szwajcarii i na końcu, ale nie najgorszy, Odd z Włoch.

– Czyli jak widać, międzynarodowa drużyna, bo i sąsiedzi są – tu Strasburger spojrzał na Sterna – i też przedstawiciele bardziej egzotycznych krajów. Tak się zastanawiam… skąd się wzięliście u nas?

– Przyjechałem odwiedzić swoją babcię i zabrałem ze sobą przyjaciół – odpowiedział Ulrich.

– To bardzo ładnie. Wiem że babcia jest na widowni, oklaski prosimy.

Publiczność uprzejmie zaklaskała.

– To skoro wszyscy już się znamy, możemy rozpocząć grę, zapraszam kapitanów drużyn na środek.

Jeremie i Janusz podeszli do beczki.

– O, jak się złożyło – rzekł Karol Strasburger – obaj panowie na J, a ja na K jestem. Przypomnę zasady. Wiem że ja to już dwadzieścia pięć lat mówię, ale tradycji musi stać się zadość: Czytam pytanie, zawodnicy się zgłaszają, kto szybciej naciśnie, ten odpowiada. Dobra odpowiedź to przejęcie pytania. Drużyna ma wtedy 3 szanse, narada u drużyny przeciwnej po drugiej utracie szansy, a do finału wchodzimy zdobywając dwieście lub więcej punktów. Wszystko jasne?

Wszyscy potwierdzili.

– To w takim razie pierwsze pytanie brzmi tak: Wymień dania, które można zrobić z ziemniaków.

Obaj zawodnicy byli szybcy, ale pierwszy zgłosił się Jeremie:

– Frytki!

– Sprawdźmy… no i ładnie, pierwsze miejsce, Wojownicy przejmują. Zobaczmy co Yumi powie. Ona jako Japonka to prędzej sushi, ale może z ziemniaków… da się?

– Raczej nie – odpowiedziała dziewczyna – W Japonii ziemniaki nie są aż tak popularne.

– Ale chyba nie będziesz miała problemu z pytaniem?

– Żadnego. U nas w szkole są placki ziemniaczane, więc to właśnie podaję.

– Sprawdźmy… no i placki są. Teraz Ulrich.

– Ja z kolei powiem – zaczął zastanawiać się Niemiec – Może kluski ziemniaczane?

Okazało się, że one też są.

– Kolej na Odda. Wiem, że ty bardzo lubisz jeść, więc pewnie też sobie poradzisz z pytaniem.

– To jest dość łatwe… z ziemniaków można zrobić… placki są, frytki… o, wiem. Zapiekanka!

– Zobaczmy. Od tej odpowiedzi zależy, czy zdobędziecie komplet za to pytanie… i proszę, udało wam się. Macie pierwsze 80 punktów, Małolepsi jak na razie zero, ale to dopiero początek gry. Zapraszam do drugiego pytania…

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments