Babcia Ulricha pokazała gościom z Francji, co oznacza tradycyjna polska gościnność. Stół był pełen przysmaków – od rosołu z kury, poprzez pierogi w różnych wariantach, z serem, z mięsem, a nawet z truskawkami, aż po babkę waniliową. Wszyscy byli zdrowo najedzeni – nawet Odd, który zazwyczaj nie uznawał czegoś takiego jak „limit zjedzonego pokarmu” – tym razem poczuł, że jest faktycznie pełny. Starsza pani się nawet nieco zdziwiła apetytem młodzieży:
– Tak was źle w tej Francji karmią, że tyle zjedliście? No, ale niech wam wyjdzie na zdrowie. Szczególnie tobie Odd, bo widzę, że ty to sama skóra i kości, taki chudy jesteś.
– Nie jestem chudy babciu, tylko szczupły! – zaprotestował Włoch.
– No to chyba masz bardzo dobrą przemianę materii.
– Co takiego? – spytał Odd.
– Po prostu srasz ładnie w kibelku – wyjaśnił Niemiec.
– Ulrich, cholera jasna! – nieco na żarty zdenerwowała się babcia – Jak się odzywasz! Mówi się „robisz kupę”. Poza tym nie przy jedzeniu takie rzeczy…
Po kilkunastu minutach wszyscy poszli do pokoju telewizyjnego, aby się nieco odprężyć. Starsza pani zapytała młodzież:
– A co byście chcieli do picia, może herbatki albo soczku…?
– Obojętnie – powiedział Jeremie.
– Ale wolicie herbatki czy soczku?
– Obojętnie – powtórzyli wszyscy.
– A to gówno dostaniecie! – zaśmiała się babcia, a potem powiedziała – Żartuję oczywiście, w lodówce jest woda, sok, a nawet Pepsi.
W telewizji trwał właśnie rodzinny teleturniej. Był on nadawany od dawna, ale wciąż cieszył się popularnością. Jedni uważali, że to zasługa prowadzącego, który co prawda na początku opowiadał kiepski żart z 20-letniego pisma nazywanego potocznie „dla kawalarzy”, ale całe show prowadzi z wielką klasą. Inni zaś przyczyn sukcesu upatrywali w formule łatwej do zrozumienia nawet dla największych idiotów. Jeszcze inni z kolei oglądali program dla głupich odpowiedzi na pytania.
– No to przechodzimy do kolejnej rundy, proszę zawodników na stanowiska, dłonie przy przyciskach i czytam pytanie. Jaki przedmiot szkolny najmniej przydaje się w życiu?
Obaj gracze bardzo szybko się zgłosili, ale szybszy był uczestnik po lewej z wąsami.
– Yyy… mmm.. kanapka!
Wtem ozległ się klakson oznaczający błędną odpowiedź.
– Co za idiota! – zirytował się Odd – Jak można powiedzieć, że kanapka się nie przydaje? W szkole to jest podstawa, w końcu coś trzeba jeść, by żyć.
– Pewnie gdybyś ty tam był, to byś powiedział, że matematyka – odpowiedział Jeremie.
– A nie? To byłaby sensowniejsza odpowiedź. Poza tym zobacz – Odd wskazał palcem na telewizor – Jest na pierwszym miejscu, ankietowani myślą jak ja.
– Czekajcie… Skoro to jest takie łatwe, to może my byśmy wzięli w tym udział – głośno pomyślał Ulrich.
– Ale… jak…my? W telewizji? – powiedziała Aelita.
– Możemy w ogóle? – dodała Yumi.
– A czemu nie? – włączyła się babcia – Zaraz będzie koniec programu, to Strasburger poda zasady zgłoszeń, które są niezmienne. Zawsze to jakaś przygoda wakacyjna.
Tak jak staruszka powiedziała, po finale odcinka, w którym drużyna z Podkarpacia nie zdołała wygrać 25 tysięcy złotych, prowadzący poinformował o tym, jak można się dostać do programu.
– Niby to łatwe, ale… nie jesteśmy Polakami – rzekła Yumi.
Na to, jakby odpowiadając Japonce, z telewizora rozległ się głos:
– Przypomnę jeszcze, że teraz w ramach otwarcia się na świat zapraszamy także drużyny z całego świata, miło nam będzie was tu gościć.
Ta wiadomość ucieszyła naszych bohaterów.
– To jak? Zaraz odpalę laptopa i wypełnimy zgłoszenie. Akurat jest was piątka. Idealna drużyna, może coś wygracie – zaśmiała się starsza pani.