Wiewiórka przemknęła po śniegu tuż przed kilkuletnią dziewczynką. Różowowłosa krzyknęła do ojca, co widziała, lecz on nie uwierzył. Kazał jej wracać do środka, by się nie przeziębiła.
***
Aelita rzadko dekoncentrowała się podczas matematyki, teraz jednak nie była w stanie myśleć o tych wszystkich równaniach, które pojawiały się na tablicy szybciej, niż była w stanie je przepisywać. Od kilku dni męczyły ją sny. Wspomnienia z dzieciństwa bez żadnego konkretnego kontekstu- ot urywki. Przypomniał jej się tort z szóstych urodzin, wspólne czytanie z ojcem, nawet coś związanego z jej matką – jak zakładała jasną perukę, gdy wybierała się na zakupy. Zapętało się to jednak w nieskończone kręgi. Kilka kręgów i cztery linie. Znak Xany. Sen zawsze się nim kończył. Ale przecież Xana nie żył. Prawda?
Zacznijmy może od tego, że Xana żył w przynajmniej kilku wersjach tego czasu. Na pewno w którejś nawet wygrał. W innej przeżył w komputerze profesora Tyrona, który w tej przestrzeni dopiero przypominał sobie, nad czym kiedyś pracował- znalazł jakaś starą notatkę, czy może Anthea przypomniała mu o dziele Walda. W jeszcze innej czasoprzestrzeni Xana przetrwał w ciele zwykłej wiewiórki. Wiewiórki, którą paradoks czasu wysłał do tej kilkuletniej dziewczynki.
Zatem Xana żył, choć nie był to ten sam Xana. Skąd jednak ten paradoks? Skąd Xana wziął się w spokojnej kryjówce Walda?
Cóż, to chyba była wina Jeremiego. Tak przynajmniej sądził, gdy postanowił samotnie wybrać się do tej czasoprzestrzeni.
***
Pojawił się zgodnie z planem w fabryce. Nikogo nie było, więc odetchnął z ulgą. Schował do torby paralizator, który na tą okazję kupił i poszedł na górę. Winda skrzypiała, zupełnie jak w jego czasoprzestrzeni. Uśmiechnął się delikatnie. Pewnie nie da rady wrócić.
Znalazł się w sali superkomputera. Niewiele się tu zmieniło, jednak widział, że nie jest u siebie. Leżała tu masa nowych rzeczy, krzesło było wymienione, a monitorów było ze dwa razy więcej. Chłopak podszedł do interfejsu. Musiał znaleźć Xanę. Wiedział jak, nie wiedział gdzie. Wpisał dane, które superkomputer powinien powiązać z programem.
Miło. Rezerwat wiewiórek.
Czy wiewiórki były pod jakąś szczególną ochroną w tym świecie? Jeremy potrzebował chwili, by zorientować się, co się stało. Jakaś epidemia. Gatunek zagrożony wyginięciem. Zostało około stu osobników.
– Cwany jesteś Xana. Cwany – przyznał Jeremy, wstając z krzesła. W tym momencie otworzyły się drzwi windy.
***
Różowowłosa spojrzała na okularnika. Nie widziała go od kilku lat. Od kiedy zginął. Co więc tu robił? Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Przyglądała się. Był wyższy, niż pamiętała. Miał delikatny, jasny zarost, którym najwyraźniej starał się przykryć te kilka pokręconych blizn. Na szyi majaczyła się blizna po poparzeniu. W kształcie znaku Xany.
Aelita przeklęła i wyciągnęła z kieszeni nożyk.
– Poczekaj chwilę – krzyknął do niej Jeremy. Uniósł delikatnie ręce, by je pokazać dziewczynie. – Szukam Xany. Pomóż mi go pokonać.
Kłamca.
— Kłamiesz- powiedziała Aelita i rzuciła się na niego.
***
Wiewiórka przemknęła po dachu Kadic. Nie łatwo było zmylić superkomputer, ale gdy przestał wysyłać sygnał szukania, Xana miał wolną rękę. Po chwili wślizgnął się do pokoju, który w jego czasoprzestrzeni należał do Jeremiego. Jakież było jego zdziwienie, gdy zastał tam rzeczy zupełnie obcej osoby. Czuł zapach spalenizny. Znalazł to za szafą. Kawałek jakiejś książki
Więc Jeremy zginął? Xana tak długo się ukrywał, że jego tutejsza wersja zdążyła wszystkich pozabijać? Przecież to niepotrzebne! On nigdy nie próbował zabijać ludzi. Nawet w ostatniej chwili, gdy nie miał już innego wyboru, niż zabić lub uciec.
Skoczył na klamkę i wybiegł na korytarz. Zaczął szukać reszty. Pokój Williama- ktoś inny. Pokój Aelity- zamknięty. W pokoju Urlicha i Odda, znalazł tylko tego pierwszego. Siedział na jedynym w tym pokoju łóżku i uczył się czegoś. Xana wskoczył na niego, zwracając jego uwagę, a później dotknął jego telefonu.
– Co się z wami stało?
Dodał swój znak. Nie był pewien, czy powinien, ale zrobił to.
– Zabiłeś nas, zapomniałeś? – warknął Ulrich. Nie zdziwiła go postać wiewiórki.
– Więc czemu któryś z was mnie szuka?
Ulrich zerwał się na równe nogi.
– Szuka? – zdziwił się. Pozwolił Xanie wskoczyć na jego ramię i wybiegł z pokoju. Po kilkunastu minutach znalazł się już w fabryce. Znalazł ciało. Ciało Jeremiego, starszego i dziwacznie ubranego. Później znalazł też Aelitę. Była w szoku, płakała. Nie zwróciła uwagi ani na Ulricha, ani na wiewiórkę. Po chwili straciła przytomność.
- Nie mogę wezwać karetki- powiedział Ulrich. – Wybacz, kochanie.
Wstał i odszedł.
Xana spoglądał to na niego, to na znikającą w oddali różowowłosą. To nie tak powinno się zakończyć. Nie takie zakończenie przewidywał dla tej czasoprzestrzeni. Czyżby oprócz niego, te kilkanaście lat temu, pojawił się tutaj ktoś jeszcze? Ktoś, kto zepsuł wszystko? Zabił wojowników, tak samo jak resztę? Jak połowę ludzkości.
***
Zastanówmy się, co by było, gdyby oprócz Xany, w jakiejś czasoprzestrzeni żyłby ktoś dużo gorszy. Ktoś, kogo Xana powstrzymywałby od zgładzenia ludzkości. Co by się wtedy stało, gdy Xana zostałby pokonany? Gdyby zniknął w cyfrowym morzu, albo utknął gdzieś między Lyoko a Korą? Ten drugi przeciwnik nie dbałby o wojowników. W ogóle. Zabiłby ich, albo uczynił swoimi niewolnikami. Oczywiście posługując się tym samym znakiem. Znakiem Xany.
A może znakiem Hoppera?
***
Wiewiórka zasnęła na poduszce Ulricha. Dwa dni temu w fabryce znaleziono ciało nastolatki. Kręciła się tam masa osób, na szczęście jednak tutejszy Xana dobrze pilnował, by nie odnaleziono komputera. Zachodziło właśnie słońce, a Ulrich został sam. Jako ostatni wojownik. Tyle dobrze, że miał przy sobie tego Xanę, który nosił w sobie cząstkę dobra.
Autorka: Ananasims