– Masz ochotę na herbatę? – pyta William, opierając się o ścianę.
– Poproszę – odpowiadam niechętnie, nawet nie odwracając się do niego.
– Czarna? Owocowa? Sencha? – wymienia chłopak.
Wzdycham głośno, czując narastającą irytację. Jeżeli w tej chwili nie pójdzie do kuchni, to poczuje w końcu moją złość na własnej skórze. Dunbar chyba zrozumiał przekaz i wycofuje się. Słyszę dźwięk zapalanego palnika i wyciągania dwóch szklanek. Dobry słuch nadal ze mną został od czasów nauki sztuk walk w Japonii.
Siadam na brzegu łóżka po turecku. Łokcie kładę na kolana. Opieram brodę o splecione dłonie.
Ciągle myślę o spotkaniu z tobą. Wyglądałeś tak dumnie w garniturze. Zupełnie niepodobnie do nastolatka mającego konflikt z rodzicami, problemy z ocenami i zakochanego w piłce nożnej. Gdy tylko zacząłeś opowiadać o tym, jak twoje życie potoczyło się po skończeniu Kadic, nie mogłam wyjść z podziwu. Jesteś mężczyzną sukcesu.
Czułam się marnym liściem, który opadł ze storczyka, gdy mówiłam o moim leczeniu. Ten kontrast był wręcz niemożliwy. W tym czasie wyszłam częściowo na prostą i podjęłam się kilku prac dorywczych. No i wisienka na torcie.
Mieszkam z Williamem Dunbarem pod jednym dachem.
Został moim współlokatorem.
Osoba, którą w młodości pocałowałam, będąc nietrzeźwa, je ze mną śniadania.
– Herbata gotowa, Yumi – informuje mnie współlokator. – Gdzie ci ją postawić? – pyta.
Odwracam się do niego. Przywrócona do rzeczywistości kiwnięciem głowy wskazuję na parapet. Chłopak bez słowa kładzie czerwony kubek na wskazane miejsce. Przygląda mi się, jednak nie zwracam dalej na niego uwagi.
Wtem dosiada się obok mnie i opiera ręce o parapet. Po chwili ciszy pyta:
– Chcesz gdzieś wyjść?
Nie odpowiadam. Przecież widzi, jak obecnie wyglądam. Marzę tylko o gorącej kąpieli i śnie.
– Yumi. Co się z tobą ostatnio dzieje?
Wzruszam ramionami, nawet na niego nie spoglądając.
– Jadę załatwić kilka spraw na mieście. Kupić ci…
– Nie wiem, czy nie zauważyłeś, ale nie rozmawiam z tobą – przerywam mu, podnosząc głos.
– Przepra…
– Nie przepraszaj, tylko wyjdź!
William z początku nie wie, co ma zrobić. Jest zaskoczony moją postawą. Nie dziwię się, chwilami boję się samej siebie. Po chwili odsuwa się i wychodzi z mojego pokoju. Ściąga z wieszaka swoją ulubioną, czarną kurtkę i zakłada na siebie. Zakłada buty, jeden komplet kluczy chowa do kieszeni. Otwiera drzwi, jednak przed wyjściem mówi do mnie:
– Wrócę za pół godziny –
Zamyka drzwi na klucz. Jestem sama, chociaż na chwilę.
Kładę się na łóżku. Jestem zła na siebie za takie potraktowanie Williama. On jest nieświadomy.
Nie wie o niespodziewanym spotkaniu z tobą w kawiarni. Nie wie o tym, że nadal ciebie kocham.
Podziwiam Dunbara. Zostawiłam go w chwili, gdy mnie najbardziej potrzebował. Wolałam połączyć tabletki swojej mamy z alkoholem. Pomimo tego chciał mnie odwiedzić w szpitalu. Do tego zadeklarował się pomagać mi tak często, dopóki nie podejmę się stałej pracy.
Co mogłam innego zrobić po wyjściu? Mama zmarła, a ojciec zabrał Hirokiego do rodzinnego domu, zapominając o mnie. Zostałam sama. Musiałam przyjąć propozycję kolegi ze szkoły.
Mieszkanie wypełnia dźwięk kontrabasu z dworu. Wstaję zobaczyć, co się dzieje.
Trwa koncert pewnej wokalistki. Widzę jedynie białe włosy oraz kobiecą sylwetkę przy mikrofonie. Ludzi jednak nie ma dookoła sceny. Może to jest jakaś próba przed premierą i sprawdzają nagłośnienie?
Wsłuchuję się z zainteresowaniem. Wstęp jest bardzo długi, ale jednocześnie bardzo kojący. Pomaga mi wrócić do rozmarzania, zanim William wszedł do pokoju z kubkiem herbaty.
Widzę twoje ślady w moich snach.
Czy to głos w mojej głowie, czy anielski głos?
Jeszcze nie wystygły.
Herbata już dawno wystygła.
Na na na na na… na na na…
Rozglądam się podejrzanie.
Nikogo nie ma, telewizor oraz radio są wyłączone. Na dworze cały czas słychać tylko pianino wraz z kontrabasem i gitarą elektryczną. Nic poza tym.
Przenoszę się do salonu. Siadam identycznie, jak w pokoju obok. Dopijam resztę zimnej herbaty, a następnie włączam radio. Zamykam oczy. Z małego, czarnego pudełka wychodzi dźwięk piosenki. Doskonale ją znam. Nazywam ją kołysanką.
Kładziesz mi na usta bzy…
…Nawijasz wzrokiem cuda na kij
Słyszę dźwięk otwieranych drzwi. William już wrócił do domu. Nie wita się, jak to ma normalnie w zwyczaju. Patrzy na mnie z lekkim uśmiechem. Coś jest nie tak, jestem tego pewna.
– Muszę ci coś powiedzieć.
Wstaję i podchodzę do niego. Kołysanka dalej gra. Gitara walczy z pianinem o dominację.
– Bardzo mi się podobasz. Zależy mi na tobie.
Cisza. Radio na kilka sekund przestaje grać. A więc dlatego obiecałeś mi pomoc po szpitalu…
Ruszam ustami w rytm słów, jakie wypowiada radio w rytm kołysanki.
– Nie kocham cię…
Piosenka kończy moją myśl.
Choć pięknyś jest…
… jak tamten kwiat
Omijam Williama. Zmierzam do pokoju. Wyciągam sportową torbę i pakuję kilka moich rzeczy. Nie mogę mieszkać z osobą, którą tylko bym krzywdziła. Wystarczy, że ze sobą mam problem. Dunbar sobie poradzi. Może dobrze ułoży mu się z Marią. Zasługuje na niego.
Mam część odłożonych pieniędzy z dodatkowych prac.
Muszę się usamodzielnić.
Wracam do Japonii. Do mojego domu.
Do miejsca, gdzie słyszałam wiele kołysanek.
Autorka: Azize