Rozdział 16

Sissi stała przed swoją przepastną szafą z ubraniami i zastanawiała się, w jakiej kreacji pokazać się podczas dyskoteki, która miała się zacząć za kilka godzin.

Kurna, co ja mam założyć…

może ta niebieska sukienka by się nadawała.

Ale zaraz… chyba zbyt długa jest.

Ja jednak mam co pokazać.

Czemu taką tu trzymam?

A, już pamiętam: żeby się ojciec nie czepiał.

No to może ta żółta…?

Ale ta z kolei pasuje na piknik.

Nie no, będzie trzeba kupić coś nowego.

Chociaż… o, ta będzie idealna!”

Elisabeth wyjęła czerwoną sukienkę na ramiączkach, kończącą się tuż przed kolanami.

Jak mnie Ulrich zobaczy, to oszaleje. Będzie mój i nawet nie spojrzy na to azjatyckie, czarne, wychudzone gówno. Do tego jeszcze odpowiednie szpilki i mamy już najpiękniejszą dziewczynę na tej imprezie. Tylko muszę sobie jeszcze makijaż zrobić, bo dziewczyna bez makijażu to jak żołnierz bez karabinu”.

Yumi, w przeciwieństwie do swojej „koleżanki”, nie poświęcała zbyt wiele uwagi kwestii wyglądu, nawet jeśli to dotyczyło imprez szkolnych. Uznawała, że jak ubierze to co zwykle, to też będzie pasować. W końcu idzie się tam spotkać z przyjaciółmi, a oni raczej nie zwracają uwagi na takie drobnostki. Dlatego jedyne, co ona zrobiła, to wzięła prysznic i przebrała się w nowy komplet składający się ze spodni i swetra nieco odsłaniającego brzuch. Wyjęła także skórzaną kurtkę z szafy, na wypadek gdyby miała wracać późno, żeby nie zmarznąć. Wszystko zajęło jej kilka minut, dlatego by zabić nieco czas, wzięła książkę. Zatopiona w lekturze „Uległości” Houllebequeca nie usłyszała pukania do drzwi, jednak na dole był Hiroki, który zawołał:

– Ej, siostra, gościa masz!

Dziewczyna zdziwiła się nieco. Kto mógłby ją odwiedzić?

Gdy zeszła na dół, zagadka się rozwiązała. W salonie stał Ulrich. Japonka od razu sobie przypomniała, że przecież umawiali się, iż on po nią przyjdzie.

– Cześć, Yumi – powiedział Niemiec.

– Hej… Nie za wcześnie przyszedłeś? Mamy jeszcze ze dwie godziny, jak nie więcej.

– Wiem, ale… Chciałem Cię wziąć na spacer, pogadalibyśmy na spokojnie, bo potem na imprezie, może nie być okazji.

– O, to miło z twojej strony. W sumie możemy się przejść. Poczekaj, pójdę po kurtkę.

Ulrich został z Hirokim, który grał na konsoli, ale usłyszał, co się działo.

– I co, Ulrich, kiedy nas na ślub zaprosisz? – spytał dzieciak.

– Jaki ślub? – zaśmiał się Stern.

– No, kurna, jak to jaki? Twój z moją siostrą! Nie musisz przede mną udawać, ja wiem że ty na nią lecisz, a ona na ciebie.

– Wiesz, Hiroki… to wcale nie jest tak proste – próbował wytłumaczyć młodemu koledze Ulrich – Ja i twoja siostra jesteśmy przyjaciółmi. Poza tym nastolatki nie biorą ślubów.

– Jak tam chcesz, nazywaj to przyjaźnią, ale i tak wiem że Yumi się w tobie podkochuje.

Ostatnie słowa usłyszała już siostra Hirokiego, która się nieco zmieszała.

– Hiroki, zamknij się i nie wtrącaj w sprawy starszych!

– Oj dobra no… wiesz że mam rację – odpowiedział pewnie siostrze.

– Za naukę byś się zabrał, a nie tylko grasz w te brutalne gry.

– Jakie brutalne, jak to jest symulator kursu nauki jazdy?

– Tak? A od kiedy na kursie nauki jazdy strzela się kałasznikowem z bocznej szyby i zabija przechodniów?

– Nie znasz się, siostra.

– Dobra, nie chcę z tobą rozmawiać – Yumi odwróciła się do Ulricha – Możemy iść. Jest zimno na dworze?

– Trochę tak, lepiej żebyś założyła kurtkę, bo inaczej się przeziębisz – Ulrich wziął od Japonki ubranie i pomógł jej je założyć.

– O kurczę, jaki z ciebie dżentelmen. Mimo, żeś Niemiec – zaśmiała się Yumi.

– Widzisz, staram się. Nie wszyscy Niemcy są źli – z uśmiechem powiedział Ulrich.

– Naprawdę muszę tam iść? – Jeremie siedział na swoim fotelu i rozmawiał z Aelitą.- Wiesz przecież, że nie przepadam za takimi imprezami.

– A ile razy w ogóle byłeś na takiej dyskotece? – spytała różowowłosa.

– Niech sobie przypomnę – okularnik zaczął się zastanawiać – Kiedyś miałem iść, ale wtedy był atak Xany i pluszowy miś demolujący miasto, ty jeszcze wtedy byłaś w komputerze. Innym razem też Xana atakował…

– No widzisz. A teraz Xany już nie ma i wymówki też nie masz.

– To co ja tam mam robić?

– A co się robi na imprezie? Bawi się, tańczy, śmieje…

– To ty chyba jeszcze nie widziałaś jak próbuję tańczyć. Ja się do tego nie nadaję.

– No to w sumie nie musisz być na parkiecie. Ważne żebyś był ze mną.

– Ty przecież masz być na konsolecie.

– Właśnie, a tam potrzebujemy kogoś, kto by dopilnował sprzętu.

– A nie weźmiecie Nicolasa? A może Herve chce? – dopytywał Einstein.

– Zabawny jesteś – zaśmiała się Aelita – Jeden to bałwan, a drugi będzie chciał cały czas być przy Sissi, choć ją będzie interesować tylko Ulrich.

– Wiesz… ja tu w sumie mam coś do zrobienia – zaczął wykręcać się Jeremie – Referat muszę przygotować…

– Spokojnie, to nie jest pilne, jeden wieczór możesz przecież sobie odpuścić… – różowowłosa sięgnęła do kabla zasilającego sprzęt Jeremiego i wyjęła go z wtyczki. Komputer momentalnie się wyłączył.

– Ej, co jest, czemu nie działa? Co się stało… – Jeremie nie dokończył swojej myśli, bo w tym samym czasie Aelita postanowiła sięgnąć po ostateczny sposób nakłonienia chłopaka, aby zrobił to, co chce dziewczyna: zdjęła mu okulary i zaczęła całować. Po chwili powiedziała:

– To jak, idziemy, co nie?

Jeremie był trochę oszołomiony, ale odpowiedział:

– Dobra, mogę iść.

– Wiedziałam że się zgodzisz – Aelita dała mu jeszcze całusa w policzek.

William wszedł do sali gimnastycznej. Oficjalnie miał pomagać w przygotowaniach do imprezy, jednak tak naprawdę zgłosił się tam tylko po to, żeby ukryć alkohol. Wiedział już, gdzie je ulokuje. Koło konsolety didżejskiej było trochę wolnego miejsca, gdzie grający mogli schować swoje rzeczy. Dzięki uprzejmości Aelity chłopak mógł schować tam zakazany trunek. Do tego przyjaciele mogli tam przyjść i spokojnie się napić w kantorku, który był niedaleko, nie wzbudzając żadnych podejrzeń Jima – byle tylko pamiętać, aby potem wyrzucić puszki, by nie było żadnych dowodów zbrodni.

Nastał wieczór. Sala gimnastyczna zamieniona w parkiet zapełniła się uczniami. Wszystko było gotowe, sprzęt grający podłączony, przekąski i napoje na stołach z boku. Dyrektor Delmas wyszedł na środek i stanął przed mikrofonem, by wygłosić krótkie przemówienie, którego i tak nikt nie zapamięta.

– Drodzy uczniowie! – zaczął Delmas – Jak wszyscy dobrze wiemy, jest czas nauki, ale jest też czas odpoczynku i zabawy. Zbliżają się ferie, dlatego tradycyjnie chcemy to uczcić potańcówką, którą wy, młodzi, nazywacie teraz dyskoteką. Mam nadzieję, że wszyscy będziecie się wspaniale bawić i nikomu nic złego się nie stanie. O to zadba nasz Jim, który stoi teraz przed drzwi. Jim, pomachaj nam tu ręką

Wuefista pomachał.

– No, a teraz nie przedłużając, bawcie się, drogie dzieci.

Dyrektor wyszedł z sali. Był to znak, żeby zacząć imprezę i puścić muzykę. Aelita puściła na początek pewien dość znany kawałek techno1. Uczniowie szybko zorientowali się, co to za utwór i rychło zaczęli śpiewać refren:

„Impra jest tu, ludzi w pizdu, mam białą moc i lecimy całą noc…”

William dał znak Yumi, Ulrichowi i Oddowi, by poszli za nim. Jeremie był już z Aelitą. Po chwili wszyscy, poza różowowłosą, która pilnowała konsolety, znajdowali się w kanciapie.

– A Jim nas nie wykryje? – zapytał Einstein.

– Nie masz się co o niego martwić – uspokoił go William – Musi pilnować drzwi wejściowych, by nikt niepowołany się nie dostał i uczniowie mogli bezpiecznie przejść do toalet. Jesteśmy bezpieczni. Macie tu Żubry, bardzo dobre piwko, które warto pić.

Wszyscy wzięli po puszce.

– A gdzie Aelita? – spytał czarnowłosy sprawca całego zamieszania.

– Przyjdzie potem, jak jej zmiennik obejmie stery za sprzętem – odpowiedział Odd – Możemy spokojnie teraz wypić.

– W sumie racja, jak się skończy to mogę skoczyć po jeszcze jedno.

– Jak chcesz to zrobić, skoro Jim jest przy drzwiach? – spytał Jeremie.

– Spokojnie, ja mam plan, nie martw się. Lepiej otwórzmy browary, bo się zagrzeją.

Przez chwilę było słychać tylko syk otwieranych puszek. Każdy wziął po łyku, choć Jeremie miał przez chwilę drobne wątpliwości.

– Kurwa, trochę śmierdzi – okularnik z pewną niepewnością zaczerpnął łyka z puszki.

– E tam, wystarczy szybko przemieścić trunek do gardła, wtedy dopiero czuć jego prawdziwy znak – powiedział Odd z miną znawcy alkoholi.

– No, i to można pić! To jest impreza, a nie jakieś soczki gówniane albo niezdrowe napoje – William był wyraźnie zadowolony.

– A widzieliście, jak się Sissi odstawiła? – zmieniła temat Yumi.

– Jak jakaś ladacznica! – zaśmiał się Włoch – Co ona, myśli że kogoś na to poderwie? A może to specjalnie dla ciebie, Ulrich, się tak odjebała? Może jej dasz szansę?

– Panie, idź pan w chuj! Nawet jakbym wypił dwadzieścia piw, to bym nigdy z nią niczego nie chciał zrobić – odpowiedział Niemiec.

– No dobra – wtrącił się William – dopijmy to i chodźmy. Może się coś ciekawego na sali wydarzy, potem tu wrócimy z Aelitą.

Po wyjściu z kantorka ekipa zauważyła, że Sissi cały czas rozgląda się po sali, jakby kogoś szukała.

– O, Ulrich! Gdzieś ty był? Chciałam z tobą zatańczyć – powiedziała Elizabeth – Tylko wiesz, wolałabym sama, a nie z tą bandą kretynów…

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments