[O 3. miejsce 1] Aiyana Storm vs Melanie Dunbar

W niegdyś zadbanej bocznej alejce cmentarza obecnie panowało istne pobojowisko. Choć służby poświęciły kilka godzin na naprawianie szkód, które wyrządziły dwie eksplozje, po całym terenie wciąż walały się kawałki roztrzaskanych nagrobków, a część pomników nadal była zasypana ziemią. Gdzieniegdzie dało się nawet dostrzec nadgniłe kawałki drewna; choć łatwo było się domyślić czym niegdyś były, była to zbyt mroczna wizja, by ktokolwiek odważył się wyrazić ją na głos. Za dnia na ich widok przechodnie natychmiast zwracali wzrok ku niebu – bez wątpienia ze strachu przed tym, że w ich pobliżu dostrzegą coś jeszcze gorszego. Choć tutejsi chętnie i często odwiedzali swoich zmarłych, absolutnie żaden z nich nie chciał oglądać tego, co z nich zostało. Teraz jednak zapadła już noc i tylko jedna osoba przebywała jeszcze na terenie nekropolii. Czarnowłosa dziewczyna siedziała z podkulonymi nogami przed sporych rozmiarów dziurą w ziemi – niewątpliwie to właśnie tu znajdowało się epicentrum wybuchu. W swojej lewej ręce trzymała czarny marmurowy odłamek, na którym dało się dostrzec dwie srebrne litery “Xa”.

– A więc plotki były prawdziwe.

Melanie Dunbar nie zareagowała; jej niemalże martwy wzrok wciąż spoczywał na kamieniu.

– Wszyscy twierdzą, że to ja jestem… a raczej byłam najbardziej zdesperowana zwycięstwa i że posunęłabym się do wszystkiego, by osiągnąć swój cel. Mają trochę racji; na arenie faktycznie nie mam żadnych hamulców. Ale to… – Aiyana pokręciła głową z obrzydzeniem. – Umarłych należy traktować z szacunkiem.

– Czego tu chcesz? – wymamrotała do niej Melanie. – Przyszłaś mnie jeszcze bardziej dobić? Tracisz tylko czas; nie zamierzam już więcej brać udziału w tym cholernym turnieju. Trzecie miejsce jest twoje. Idź po swoje pieniądze i zostaw mnie w spokoju.

– Przyznam, że brałam to pod uwagę – odparła dziewczyna. – No i bardzo pasowałoby to do motywu chciwej, nieczułej, wrednej Indianki, prawda? Widzowie z pewnością byliby zadowoleni – prychnęła z niesmakiem. – Ludzie mogą sobie myśleć co chcą, ale mam swój honor. Takie zwycięstwo byłoby bezwartościowe.

– Więc to o to chodzi? Chcesz pozbierać mnie do kupy tylko po to, by móc bez wyrzutów sumienia zniszczyć mnie na arenie? Faktycznie, bardzo szlachetne – stwierdziła z ironią czarnowłosa.

– Właściwie to przyszłam cię prosić o pomoc.

Dunbar wybuchnęła śmiechem, w którym próżno byłoby dopatrywać się jakiejkolwiek wesołości.

– Świat już kompletnie stanął na głowie – powiedziała, kręcąc przy tym głową. – Skąd pomysł, że chciałabym ci w czymkolwiek pomóc?

– Bo nas obie pozbawiono tego, co nam się należy. To my powinnyśmy znaleźć się w finale.

– Chyba nie rozumiem… – odpowiedziała powoli Melanie.

– Jak myślisz, dlaczego Soule cię tutaj przyprowadził? Bo wiedział, że to jego jedyna nadzieja na zwycięstwo. Gdyby doszło do walki w Lyoko, nie byłby w stanie z tobą wygrać, dlatego właśnie musiał uciec się do nieczystych zagrywek i zaatakować poza nim. Był tak zdesperowany, że nie zawahał się nawet naruszyć spokoju zmarłych; gdyby ktoś z mojego plemienia dopuścił się czegoś takiego, tego samego dnia zostałby wygnany.

– A co z tym wszystkim masz wspólnego ty i twoja porażka z Różanem?

– Widziałaś moją walkę, prawda? – zapytała Indianka. – Wiesz, jak Tadeusz zwyciężył; z poziomu wieży udało mu się użyć funkcji, które powinny być dostępne tylko w jądrze Cortexu. Powiedz, jakim cudem mu się to udało?

– Chcesz powiedzieć, że Charles mu pomógł, tak? – zmarszczyła brwi Melanie. – Ale co niby by z tego miał?

– Mam pewną teorię. Na pewno słyszałaś o Étoilańskiej Pladze; przez trzy dni bestie Xan Guldur okupywały jedno z największych miast Wieloświatu, a potem po prostu zniknęły bez śladu. Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego do tego doszło – opowiedziała Aiyana. – Istnieją jednak pogłoski, że na krótko przed atakiem w Étoile en acier miała zostać zlicytowana legendarna Gwiazda Zaranna*, dzieło samego Jeremiego Belpois.

– Kiedyś o niej czytałam. Podobno dzięki niej można było odnaleźć dowolną osobę, która kiedykolwiek została zwirtualizowana. Jeremie miał ją stworzyć dla swojej ukochanej Aelity, by pomóc w odnalezieniu jej matki. Myślałam, że to tylko mit. Ale… – potomkini Williama wreszcie zrozumiała, do czego dąży jej rozmówczyni i ze zdumienia aż wstrzymała oddech. – Tak. to ma sens! Charles miał przy sobie jakiś dziwny pierścień; myślałam, że to jakaś inna wersja sygnetu Xany, ale to mogła być Gwiazda Zaranna! A jeżeli ta faktycznie została skradziona przez Xan Guldur…

-…to Soule mógł ją zdobyć tylko od Różana. To by tłumaczyło w jaki sposób udało mu się odnaleźć szczątki twojego pociesznego wirusa. W zamian najprawdopodobniej zobowiązał się do tego, że w jakiś sposób zmieni uprawnienia wieży w Cortexie i da Tadeuszowi szansę na zwycięstwo. Złodziej i profanator grobów, obaj są siebie warci – dokończyła Storm i splunęła z pogardą.

– No dobrze, wszystko pięknie, tylko dalej nie rozumiem w czym i dlaczego miałabym ci pomóc.

– Cóż, licytacja Gwiazdy Zarannej to nie pogłoski; na krótko po mojej półfinałowej porażce skontaktowała się ze mną osoba, której ją skradziono. Jak potrafisz sobie wyobrazić, nie była z tego powodu zachwycona i od dłuższego czasu szuka sposobu na jej odzyskanie. I tutaj właśnie zaczyna się moja rola: w zamian za jej odbicie mój klient zobowiązał się wykupić ziemie, które odebrano Washoe i zwrócić je w nasze ręce.

– A co ja z tego będę miała?

– Soule odebrał ci sens życia; ja ofiarowuję ci moc, dzięki której go odzyskasz. Będziesz mogła zemścić się na Charlesie, spróbować przywrócić Xanę do życia albo wygrać następną Arenę. Albo wszystko to naraz, jeżeli tak sobie zażyczysz – Aiyana uśmiechnęła się. – Powiadają, że w Czarciej Twierdzy rządziła kiedyś inna Bestia; Różanowi w jakiś sposób udało się zająć jej miejsce, gdy przeszukiwał jej czeluści. Moja propozycja jest zatem następująca: pomóż mi i przydzielonym mi ludziom odzyskać Gwiazdę Zaranną. Zaatakujesz z nami fortecę w czasie finałowej walki – Tadeusz będzie wtedy poza zamkiem i jego obrona będzie znacznie, znacznie słabsza. A gdy znajdziemy się w środku, powtórzymy historię i zrobimy cię nową Bestią z Xan Guldur.

 

Ku zaskoczeniu całego świata, w sektorze leśnym zmaterializowała się tylko jedna osoba. Aiyana Storm zdawała się być tego kompletnie nieświadoma; jak to miała w zwyczaju, zaczęła działać jeszcze przed tym, nim jej stopy dotknęły ziemi. Dziewczyna natychmiast przywołała niedźwiedzia i zaczęła rozglądać się na boki w poszukiwaniu rywalki. Teren zdecydowanie jej nie sprzyjał; latanie pomiędzy drzewami byłoby śmiertelnie niebezpiecznie, gdyż nawet krótka chwila rozkojarzenia mogła się skończyć zderzeniem z pniem. W dodatku czarnowłosa przewidywała, że Dunbarówna byłaby w stanie przyciągać się do drzew przy pomocy swoich pnączy i w ten sposób poruszać się znacznie szybciej od niej samej. Spodziewała się więc ataku w każdej chwili, z każdej strony i kompletnie niespodziewanego.

Ale ten nie nastąpił. Po kilkunastu sekundach rozległ się dźwięk syreny obwieszczający przerwanie starcia. Widzowie zgromadzeni przed holotelewizorami jęknęli z zawodu, narzekając głośno na nieobecność Melanie i domagając się rozrywki. W Lyoko Aiyana jedynie pokiwała głową, dając wszystkim do zrozumienia, że nie jest specjalnie zdziwiona takim rozwojem sytuacji.

– Panno Storm, pani przeciwniczka nie stawiła się na miejscu w wyznaczonym czasie. Jeżeli nie pojawi się w przeciągu pięciu minut, wygrywa pani walkowerem – rozległ się wśród drzew mechaniczny głos, wywołując jeszcze większe rozczarowanie wśród widowni.

– Czy to konieczne? – zawołała z irytacją Indianka. – Wszyscy wiemy, że i tak nie przyjdzie. A nawet jeśli, to i tak nie ma szans. Soule chyba wystarczająco dobitnie udowodnił, że znalazła się tutaj przez przypadek.

– Zasady są jednoznaczne i nie podlegają negocjacjom – uciął temat głos.

Aiyana tylko wzruszyła ramionami.

– Puścicie reklamy czy mam zabawiać waszych widzów? – głos nie odpowiedział. – Huh, uznam to za zachętę. Dzień dobry wszystkim, mówi do was wasza ukochana Aiyana Storm. Tak jest, ta sama, którą tak ochoczo obsmarowujecie w Kwantonecie i ta sama, która za pięć minut opuści tą arenę bogatsza o kilka milionów dolarów. Miejcie pewność, że gdy będę je wydawać, będę myślała o was i o waszych sfrustrowanych postach obwieszczających, że na nie nie zasłużyłam. Mam nadzieję, że tą informacją poprawiłam wam nastrój. No, to teraz przejdźmy do interesów. Widzicie, w waszej wesołej pogoni za mamoną zapomnieliście, że nieładnie jest zabierać cudzą własność. Jeżeli ktokolwiek z was czuje jeszcze jakiekolwiek wyrzuty sumienia, plemię Washoe będzie bardzo wdzięczne za datki na odzyskanie naszych ziem i…

– Melanie Dunbar dotarła do skanerów. Walka zostanie wznowiona za 3..

– No proszę: myszka wyszła z norki.

– 2…

Aiyana naciągnęła łuk i zaczęła rozglądać się w około.

– 1…

Postać Melanie zaczęła materializować się ledwie kilkadziesiąt metrów od Indianki; ta zdążyła ją zauważyć, gdy tylko dziewczyna wylądowała na platformie. W jej stronę natychmiast pomknął grad strzał, a w ślad za nimi pobiegł również niedźwiedź. Dunbar udało się ominąć większość pocisków, ale dwie z nich drasnęły ją w ramię i udo. Straciła tylko piętnaście punktów, ale nie miała czasu na świętowanie, bo pędzące w jej stronę zwierzę miało ochotę rozerwać ją na kawałki.

– Nie słyszałaś o zasadach fair play? – jęknęła, po czym uskoczyła przed pazurami bestii.

– Marnujesz mój czas – odparła Aiyana, kontynuując przy tym ostrzał. – Charles już udowodnił, że się do tego nie nadajesz.

Melanie trafiła niedźwiedzia swoimi pnączami, które owinęły i ścisnęły jego przednie łapy.ale okazało się to niewystarczające do zatrzymania go. Zamiast tego miś stanął na tylnych nogach i z całej siły pociągnął. Zaskoczona dziewczyna nie dała rady utrzymać się na nogach i poleciała w jego stronę. Gdy znalazła się blisko niego, zwierzę potężnym zamachem lewej łapy trafiło ją w podbródek, zadając jej kolejne dwadzieścia punktów obrażeń i powalając na ziemię.

– Żałosne – Storm opuściła łuk i przyglądała się, jak jej chowaniec bawi się z przeciwniczką. Melanie z trudem udało się odturlać na bok i wstać na nogi. – Bez swojego pierścionka nie możesz sobie poradzić nawet z moim niedźwiadkiem. Naprawdę, jesteś kompletnie bezwartościowa.

– Zamknij się – warknęła w odpowiedzi. Raz jeszcze wystrzeliła swoje pnącza, tym razem z obu rąk jednocześnie. Tym razem rośliny owinęły się wokół głowy stworzenia. Niedźwiedź raz jeszcze stracił część punktów życia, ale pozostał w grze i po raz kolejny spróbował przyciągnąć rywalkę do siebie. Tym razem dziewczynie udało się ustać na nogach, ale sama również nie była w stanie powalić zwierzęcia. Całość bardziej przypominała przeciąganie liny niż prawdziwą walkę.

– Szkoda, że nie wpadłaś na Charlesa w ćwierćfinale. Może wtedy walka o trzecie miejsce nie wyglądałaby jak kabaret.

– POWIEDZIAŁAM ZAMKNIJ SIĘ! – zawyła wściekle, ale pod koniec głos lekko jej się załamał. Nastolatka z całej siły pociągnęła za swoje pnącza i w końcu udało jej się zdewirtualizować zwierzaka. Indianka ironicznie zaklaskała, po czym ponownie napięła cięciwę. – NIENAWIDZĘ CIĘ, SŁYSZYSZ? – dodała histerycznie i rzuciła się w jej stronę. – NIENAWIDZĘ CIĘ!

Aiyana wystrzeliwała w jej stronę strzała za strzałą, ale dzięki swoim schodkom Melanie nie miała problemów z ich wyminięciem. Gdy znalazła się wystarczająco blisko, dziewczyna skupiła całą swoją moc i posłała w jej stronę ogromną falę pnączy. Indianka była jednak na to przygotowana; błyskawicznie przemieniła się w sokoła wędrownego i wzleciała wysoko w górę. Pnącza ruszyły za nią, ale Dunbarowej bardzo szybko zabrakło sił do kontynuowania pościgu; brak sygnetu znacząco ją osłabiał. Sokolica natomiast spokojnie wylądowała na pobliskim pniu i powróciła do formy czarnowłosej Amerykanki.

– Zakończmy tą farsę – mruknęła na tyle głośno, by przeciwniczka mogła wychwycić jej słowa. U jej boku pojawił się czarny kuguar. Tym razem łuczniczka nie próbowała już strzelać; zamiast tego wraz ze swym chowańcem po prostu zaszarżowała do przodu. Melanie starała się ich zatrzymać, ale wyglądało na to, że poprzedni desperacki atak zbytnio ją wyczerpał. Indianka i jej puma bez trudu uskakiwali przed kolejnymi lecącymi pnączami i z każdą chwilą byli coraz bliżej.

Trzeba przyznać dziewczynie, że nie stchórzyła i próbowała stawiać opór aż do samego końca; wyglądało jednak na to, że przewaga Aiyany jest zbyt wielka. Po kilku sekundach kuguar dopadł władczynię cierni, capnął ją zębami za nogę i powalił na ziemię. Siedemnastolatka dokończyła dzieło jednym pewnym pchnięciem łuku w gardło. Starcie dobiegło końca.

 

– Jesteś naprawdę wyśmienitą aktorką – pogratulowała Melanie Tamara, gdy tylko ta dotarła na miejsce zbiórki. – Gdyby mi nie powiedziano, że to tylko gra, nigdy bym się nie domyśliła. Charles i Tadeusz nigdy się nie zorientują.

Znajdowały się na mało popularnym świecie zwanym pieszczotliwie Ałmatami**. Podobnie jak miasto, po którym zostało nazwane, znajdowało się pośrodku niczego i mało kto wiedział, gdzie się znajduje, a jeszcze mniejszej liczbie osób w ogóle chciało się do niego wybierać. A ponieważ łatwo i szybko dało się z niego dostać do Xan Guldur, stanowiło idealną wręcz bazę wypadową dla drużyny Aiyany. Dziewczynie – a może jej zleceniodawcy? – udało się zgromadzić małą armię; pomiędzy wirtualnymi jeziorami kręciło się kilkudziesięciu graczy. Większość z nich wyglądała na doświadczonych wyjadaczy; bez wątpienia przysporzą wrogowi sporych problemów.

– To nie było takie trudne. Wystarczyło myśleć, że Aiyana mówi to wszystko na poważnie – odpowiedziała i westchnęła. – Co ty tutaj robisz, Benedette? I skąd tu tylu ludzi?

– Jak to co? Też mam na pieńku z Soule’m. Do Tadzia co prawda nic nie mam, ale Aiya powiedziała, że użyjesz jego mocy do skopania tyłka Charlesowi. To czyni z nas naturalne sojuszniczki, nie? Zresztą, kto by nie chciał być w grupie, która jako pierwsza wyczyści Xan Guldur?

– A odpowiadając na drugie pytanie – dodała Indianka – Czerwoni Gracze mają ten problem, że z każdym kolejnym zabójstwem tworzą sobie nowego wroga. Nasz Tadeusz nie jest tu wyjątkiem. Wystarczyło tylko przejrzeć jego logi, obiecać jego ofiarom udział w łupach i już masz całą listę chętnych na zemstę.

– Dotarłaś w samą porę: walka finałowa niedługo się zacznie – zawołała wesoło Tamara -Hej, ludzie, wszyscy za mną! Poczwary same się nie wybiją!

Zgromadzeni wojownicy odpowiedzieli jej ochoczymi okrzykami i ruszyli w jej ślady.

Muszę ci przyznać, Soule, że taktykiem jesteś naprawdę wybornym – pomyślała Aiyana, idąc wśród pozostałych i wpatrując się w bezchmurne błękitne niebo. – Jedną genialną zagrywką udało ci się mnie pozbyć i otworzyć sobie autostradę do finału; aż nie mogę się doczekać by zobaczyć to, co przygotowałeś na koniec. Ale strateg z ciebie żaden; gdybyś patrzył choć trochę dalej, niż do końca turnieju, nigdy nie popełniłbyś takiego błędu. Także ciesz się chwilą, Charles; teraźniejszość jest twoja. Ale to ja prowadzę Przyszłość***.

 

*Gwiazda Zaranna – w przeszłości marynarze wykorzystywali świecącą jasno Wenus do nawigacji po nocnym morzu. Swój przydomek planeta zawdzięcza temu, że jest ostatnią gwiazdą, która znika przed wschodem Słońca.

**Ałmaty – dawna stolica Kazachstanu i jedno z większych miast w tym kraju.

***Wielka litera jest w tym przypadku nieprzypadkowa.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments